wtorek, 10 marca 2015

Rozdział 5

Huk. Strzał. Krzyk. Ofiara. Kolejny huk. Kolejny strzał. Kolejny krzyk. Kolejna ofiara. Wrzeszczące kobiety tulące do piersi nic jeszcze nie rozumiejące dzieci. Strzał. Mężczyźni, którzy idą dumnie na pole bitwy. Na zewnątrz nieustraszeni, godni oddać życie za ojczyznę, lecz wewnątrz serce bije im jak armata, z trudem przełykają ślinę. Nie mieli zamiaru umrzeć. Nie teraz. Następna ofiara. Uciekająca młodzież. Huk. Łkający bezbronni ludzie, którzy są pewni, ze zginą. Nie mylą się. 
Ale jest szansa. Czasem można zauważyć cień, nie duży, skromny cień. Pomaga. Pomaga przedostać się ludziom, którzy naprawdę tego potrzebują. Ale jak to robi? Przecież gdzie się nie ruszysz, tam jest facet z bronią i już po tobie. Jakim cudem? Bo tej osobie na tym zależy. Wierzy w to, że jej się uda. Nie robi tego po to, by coś z tego mieć. Robi to dla siebie. Tylko i wyłącznie dla SIEBIE. Więc po co to wszystko? Dlaczego? "Nic z tego nie ma" myślą inni. Lecz się mylą, bardzo. 
Krwawa bitwa, nie setki, nie tysiące, MILIONY ofiar. To byli ludzie, którzy jeszcze chcieli coś osiągnąć, ludzie, którzy mieli marzenia. Ludzie...którzy chcieli żyć, tak, jak my żyjemy.
A ona i tak pomaga. Jednej osobie za drugą. Może ty też będziesz mieć takie szczęście? Może tobie też ktoś pomoże?  Inni zginęli. Więc dlaczego akurat TY masz przeżyć?


 -Andy, Andy!-słyszałem coraz głośniejsze wolanie Jake'a
-Co... się stało?-zapytałem jeszcze nie obudzony do końca
-Rzucałeś się po łóżku i krzyczałeś przez sen. Co Ci się śniło?
-Nic-skłamałem. Przecież ten sen nic nie oznacza, za dużo wkuwania historii, więc dlaczego mam o nim opowiadać Jake'owi?-nie pamiętam
-No dobra. A teraz chodź, musisz coś zjeść, by nie zasłabnąć w ciągu dnia-Wstał i zamknął drzwi za sobą.
Dobra, to było dziwne. Nawet bardzo. Czemu śniła mi się wojna? To pytanie będzie mnie w najbliższym czasie męczyć, jak na złość. I jeszcze ten cień. Przenosił ludzi do "bezpiecznej strefy". Ale przecież dawniej takiego czegoś nie było, chyba, że jestem jakiś niedoinformowany... W każdym bądź razie, dlaczego pomagał? Sam mógł zginąć. Zastrzelony. A jednak to robił. 
-ANDY KURWA PRZESTAŃ NAD TYM MYŚLEĆ I SIĘ UBIERZ-wykrzyczałem to zdanie chyba na pół miasta, no, ale, czemu nie?
Chyba to do mnie przemówiło, mam metodę na "problemy" tego typu. Ale... nazwałem siebie kurwą... Dobra, nie mam metody. Albo na coś zamieni się ten wyraz. W każdym bądź razie, może być kurcze. Ale to mi się kojarzy z jajkami, Wielkanocą, a ja nigdy nie lubiłem tego okresu. Kiedyś kura, jak byłem na wsi, gdy wszedłem do kurnika na mnie narobiła... ja chciałem zrobić tylko pisanki, a sam nią zostałem.
Dobra, nie było tematu. Wyciągnąłem z walizki tshirt z logo AC/DC oraz zwykłe jeansy.Oczywiście założyłem też bieliznę, ale chyba nikt nie domaga się takich szczegółów.
Po krótkim czasie w końcu wyszedłem z tego pokoju i idąc wąskim korytarzem dotarłem do kuchni. Siedział tam Pitts robiący kanapki oraz dopiero poznany Jinxx pijący kawę. Usiadłem obok nich i siedziałem tak w bezruchu. Wreszcie jeden z nich zapytał:
-Co jesz na śniadanie?-to był Ferguson, bo jakby to Jake?
-Wystarczy mi jedna kromka i plasterek czego kolwiek-odparłem-No nie obrażę się, jak zostanę obdarowany również masłem
-Ale jak to-zdziwił się-Tak mało? Nic dziwnego, że jesteś taki chudy
-Tyle jeść mnie nauczono
-No dobrze-powiedział Jeremy-Ale wypij herbatę. Ja się już zwijam, żegnam.
Po tych słowach nikt już nic nie powiedział. Otworzyłem lodówkę i wyciągnąłem produkty spożywcze, następnie złożyłem w całość. Powoli jadłem kanapkę popijając herbatą. Jake oglądał telewizję i właśnie w tym momencie na mnie popatrzył.
-Chodź tu, siadaj-wskazał ręką na miejsce obok niego
Zdziwiony oczywiście wykonałem to polecenie.
-Coś nie tak?-zapytałem
-Niby czemu-zaśmiał się-Chciałem Ci coś pokazać
-No dobra-zdziwiłem się-Ale co? Po co?
Wyciągnął z kieszeni telefon i chwilę czegoś szukał. Następnie pokazał mi Sms'a.

Miał pan rację. Tekst wysłany do mnie jest naprawdę dobry, lecz przydałoby się kilka poprawek, za które się zabierzemy. Ale nadal nie wiem jaka jest do tego utworu linia melodyczna. Niech pan przyprowadzi tego młodzieńca i niech będzie dobrze przygotowany. Dostanie tylko jedną szansę, ponieważ mam dużo pracy, a pana szanuję i robię panu przysługę. Proszę o przyprowadzenie go pod budynek studia jutro o 12:30.

Nie wiedziałem co powiedzieć. Przez chwilę milczałem, a moja twarz nie wyrażała więcej emocji niż ściana. No bo co mógłbym? Nie wiem, nie mam do tego głowy. W moich myślach przeplatają się sceny ze snu razem z myślą o tym, że muszę niedługo wrócić do znienawidzonego przeze mnie rodzinnego miasta.
-No co? Nie cieszysz się?-zapytał trochę posmutniały nauczyciel gry na gitarze
-Cieszę-gapiłem się w jeden punkt cały czas
-Więc czemu nic nie mówisz?
Wstałem i skierowałem wzrok na Jake'a.
-A co to ma za znaczenie, czy się cieszę, czy nie? Nawet nie będę się cieszył, gdy piosenka spodoba się wytwórni. Wiesz dlaczego?! I tak będę musiał wrócić do rodziców, do mojej klasy. Wiesz jak z tego powodu cierpię? Nie, nie wiesz. Ty masz świetne życie. Wszyscy Cię lubią, albo po prostu szanują. W dodatku teraz mieszkasz w Los Angeles, to marzenie wielu. Masz przyjaciół, m in Jinxxa. A ja co? Co mam? Wrogów, mieszkam na zadupiu pełnym rasistów i osób nietolerancyjnych. Z resztą wiesz, bo też tam jakiś czas przebywałeś. Rodzice mają mnie za wielkie chodzące nieszczęście!
Nie miałem zamiaru słuchać co mi odpowie. Zamknąłem się w przydzielonym mi pokoju. Co z tego, że zachowuję się jak zdesperowana nastolatka. Nic już Pitts nie powiedział. Nie słyszałem już nic zza drzwi. 

Jinxx

Gdy tylko skończyłem pracę szybko wybiegłem z budynku i skierowałem się na parking. Wsiadłem do samochodu i pojechałem w kierunku mojego rodzinnego domu, a ponieważ był niecałe pięć ulic stąd, nie zajęła mi ta podróż czasu.
Po chwili zaparkowałem auto i zapukałem do drzwi. Otworzyła mi mama. Szybkim ruchem wślizgnąłem się do środka.
-Gdzie jest Juliet?-zapytałem 
Nie musiałem długo czekać. Z pokoju na końcu korytarza wyszła średniego wzrostu postać o długich włosach i całkiem zgrabnej sylwetce. CZEMU TO JEST TYLKO MOJA SIOSTRA?! Nie Jinxx, kazirodztwo nie wchodzi w grę. 
-Czego?-zapytała, wpatrując się w komórkę
-Młoda, jedziesz ze mną. Nie kłóć się, mama się zgodziła
-Ale po co..-oderwała wzrok od telefonu i schowała go do kieszeni
-Zobaczysz-potem już nic nie mówiłem.
Gdy (Na Boga, w końcu) wyszła z łazienki otworzyłem drzwi wejściowe, pożegnałem się z rodzicami i zamknąłem je z dużym trzaskiem.

***
 


 

2 komentarze:

  1. No co mam Ci powiedzieć jak jest zajebisty...

    OdpowiedzUsuń
  2. ZAMKNĄŁ Z DUŻYM TRZASKIEM
    NIEGRZECZNY
    DLACZEGO JINX * CHCIAŁBY TEN TEGO Z SIOSTRĄ....
    JEST OK CZEKAM NA NEXT
    *-SPECJALNIE

    OdpowiedzUsuń