niedziela, 29 marca 2015

Rozdział 10

-Przecież ona tu przed chwilą była!-Westchnął zmartwiony Jeremy, ocierając pot z czoła-Myślałem, że ma chociaż trochę rozumu, by nie włóczyć się po nieznanym budynku!
-No to nie stójmy tak, tylko szukajmy-oznajmiłem, na co wszyscy zerwali się na nogi. Jake i Jinxx mieli przeczyścić pierwsze piętro, a ja drugie. Gilbert też chciał pomóc, więc mu zostało trzecie. Jak na złość, ja miałem najgorzej, ponieważ na drugim było najwięcej pomieszczeń i ten kretyn ma właśnie swoją siedzibę tutaj.
Wyszedłem z pokoju i zacząłem uważnie przeczesywać wzrokiem korytarz. Nie było wielu ludzi, więc na szczęście nie było tak trudno. Wchodziłem po kolei do każdego pomieszczenia przepraszając cały czas za wtargnięcie. Ani śladu Juliet. Wtedy do głowy wpadł mi pomysł. Przecież mogła iść do łazienki! W szybkim tempie tam popędziłem i gdy byłem już przed nią, otworzyłem drzwi. No cóż, trochę nieswojo się czułem będąc w damskiej toalecie, ale trudno, było pusto. Znaczy, tak myślałem, dopóki nie usłyszałem spłuczki. Przestraszony szybko wszedłem do jednej z kabin, stając na kiblu, by zobaczyć czy to nie nasza zguba. Lecz to nie był za świetny pomysł... To nie była Juliet, tylko jakaś starsza kobieta. Gdy mnie zobaczyła szybko się ubrała i wybiegła z krzykiem. No wiem, że nie jestem piękny, ale bez przesady...
Wybiegłem z łazienki by znaleźć się na korytarzu. Dziwne. Nigdzie jej nie ma, a przeczesałem całe piętro. Może Jake i Jinxx ją znaleźli? 

Juliet Ferguson 


W pokoju, w którym byłam z chłopakami było strasznie duszno, więc korzystając z chwili ich nie uwagi wyszłam na korytarz. Podeszłam do ściany i osunęłam się na ziemię ciężko oddychając. Tak już mam, gdy siedzę w małym pomieszczeniu i w dodatku jest mało czym oddychać. Gdy wróciłam do formy postanowiłam się przejść po studiu nagraniowym. Mam nadzieję, że Jeremy nie zauważył, że nie ma mnie z nimi. Podśpiewując pod nosem "One" szłam przed siebie. Zdziwił mnie widok biegnącej staruszki do windy, no ale, to Los Angeles, czego się mogłam spodziewać. Lecz zastanawiało mnie, skąd ona się tu wzięła.. No nic, szłam dalej. Zeszłam schodami na parter i stanęłam jak wryta. Przede mną stał James Hetfield rozmawiający przez telefon. Słyszałam, że się z kimś kłócił. Nerwowo poprawiałam włosy i zmieniałam co chwilę pozy. Gdy skończył konwersację, od razu podbiegłam do wokalisty.

-Pan Hetfield?-zapytałam nieśmiało. Oczywiście, że wiedziałam, że to on, ale nie miałam pojęcia, jak zacząć rozmowę.
-Tak, a kto pyta?-odpowiedział pytaniem na pytanie wkładając telefon do kieszeni spodni.
-Jestem Juliet-uśmiechnęłam się lekko-Uwielbiam Metallicę! I pana!
-Yhm, dziękuję-odpowiedział obojętnie-To jak, chcesz zdjęcie czy autograf? Nie mam czasu.
-Ja....
Nie zdążyłam nic powiedzieć, bo na parter wpadł wkurzony Biersack. 
-Juliet kurwa!-stanął obok mnie i otarł pot z czoła-Gdzieś ty była?! Wszyscy Cię szukają!
-O to ja wam nie przeszkadzam-wtrącił James i już chciał odejść, gdyby nie to, że go zatrzymałam.
-Bo ja chciałam z panem zdjęcie-Wyszczerzyłam się-Andy, bądź fotografem. Chociaż w tym nie przeszkodzą ci rodzice-puściłam mu oczko.
Na odpowiedź prychnął tylko i zrobił nam fotkę. 
-Miło było Pana poznać-W tej sposób pożegnałam mężczyzne, który wyszedł na parking.
-Czy to... czy to był...-Andrew nie mogł uwierzyć własnym oczom-Czy to był James Hetfield?!
-Tak debilu, a ty wpadłeś jakbyś miał padaczkę i wszystko zepsułeś! Tu nie kupisz po dobrej cenie ostrej żyletki. Przykro mi, tym razem będziesz musiał użyć noża. Pomogę-Popatrzyłam na niego wkurzonym wzrokiem, na co nie zareagował.
-Serio? Ty też?-popatrzył na mnie zawiedziony kiwając głową-Myślałem, że w końcu znalazłem osobę, która nie będzie się ze mnie naśmiewać!
-Nie chciałam-bezskutecznie chciałam go złapać za nadgarstek. Pięknie Juju, spierdoliłaś wszystko!

Andy Biersack 


Byłem wkurzony na siostrę Jinxx'a. Czy oni wszyscy muszą przypominać mi o tym, że kiedyś się ciąłem?! Serio?! Po małej kłótni wyszedłem na dwór, by ochłonąć. Oparłem się o ścianę i rozpiąłem koszulę. Dosyć, że byłem cały spocony po szukaniu Juliet, to jeszcze jest tak strasznie gorąco! Odgarnąłem włosy z czoła i odetchnąłem głęboko, próbując się skupić. Przebaczyć jej, czy nie? Przecież nie wiedziała, że aż tak mogą zaboleć mnie jej słowa, ale mogła nie zaczynać. W sumie była zła, że przeszkodziłem jej w rozmowie z wokalistą jej ulubionego zespołu. Wstałem, by znowu ją poszukać i przeprosić. Nie chcę, by miała mnie za obrażalskiego. Wtedy zatrzymał mnie Gilbert i oznajmił, że wszyscy mamy spotkać się w sali konferencyjnej na trzecim piętrze. Mamy ważne sprawy do obgadania co do mojej kariery. Trudno, Juliet przeproszę w drodze do domu. Pojechałem windą na to trzecie piętro szukając wzrokiem na plakietkach na drzwiach napisu "sala konferencyjna". Była na samym końcu. Zatrzymałem się na chwilkę i popatrzyłem przez okno budynku. Stąd był widok na plażę w oddali. Naprawdę szkoda, że muszę opuszczać to miejsce. Spokojnie zostałbym tu do śmierci. W końcu znalazłem się przed wejściem do sali. Zapukałem i gdy usłyszałem zaproszenie, wszedłem do środka. Pokój nie wyróżniał się za bardzo. Jak poprzednie pomieszczenie, miał żółto-pomarańczowe ściany, lecz tym razem na środku stał ogromny drewniany stół obtoczony z tego samego materiału krzesłami. Na ścianach wisiały różne obrazy i na półkach stały nagrody dla różnych producentów muzycznych z tego studia. No, no, chyba  dobrze zrobiłem, że zgodziłem się na współpracę z Philip'em. O wilku mowa, ponieważ ten wstał i zaczął mówić o wrzuconym przez niego nagraniu "Knives and pens". A więc on za tym stoi! Jednak nie miałem mu tego za złe, w końcu, tyle wyświetleń...Potem chciał nam kogoś przedstawić, na co w trójkę odskoczyliśmy do tyłu (Juliet siedziała cicho i wpatrywała się w jeden punkt). Gdy producent muzyczny wrócił, zaczął mówić.
-Jak wiecie, chcę, by każdy wypromowany przeze mnie zespół był jak najbardziej profesjonalny, albo przynajmniej do tego dążył. Macie wokal, dwie gitary elektryczne, ale nie sądzicie, że lepiej by wszystko brzmiało z innymi instrumentami? Dlatego przedstawię wam kogoś-Gilbert wykonał jakiś dziwny ruch ręką. W tej samej chwili do pokoju wszedł... zaraz... czy to...-O to Ashley, mój siostrzeniec. Będzie grał na basie.
na jego widok momentalnie znieruchomiałem. Co on tu robił?! Dlaczego akurat on?! Ash patrzył tylko na mnie i uśmiechał się sztucznie. Nie zdążyliśmy się "poznać", bo do pomieszczenia wpadł nie kto inny, jak James Hetfield.
-Gilbert, moja mama mówiła, że twoja nowa gwiazdka podglądała ją w łazience na drugim piętrze!-Gdy to powiedział zza drzwi weszła ta sama starsza pani, którą widziałem podczas poszukiwania Juliet. Na co ja sobie zasłużyłem?

Aż sama się zdziwiłam, że tak szybko dodałam rozdział. Mam teraz po prostu wenę i o to jest, już 10. Dziękuję za komentarze ♥

sobota, 28 marca 2015

Rozdział 9

Andy Biersack 


O równej 14:00 miało rozpocząć się spotkanie z Gilbert'em na temat naszej współpracy. Nie ukrywam, stresowałem się i to bardzo. Zwłaszcza, że to to studio, w którym pracuje również gościu, który mnie wczoraj porządnie zjechał. Nie chcę go już widzieć na oczy, co będzie nieuniknione. Noi co Andrew Dennis Biersack ma zrobić? Problemem też jest to, że za 5 dni wylatuję do rodzinnej miejscowości, nie ważne czy odniosę sukces, czy też nie. Choć w sumie kto wie, może rodzice przekonają się do mojej kariery? Pozwolą mi spełnić marzenie? Szczerze to w to wątpię. 
Włączyłem laptopa i usiadłem na łóżku, kładąc go sobie na kolanach. Gdy wszystko się załadowało wszedłem na Facebook'a, zobaczyć, co u moich 'ukochanych' znajomych. David jest w związku z Carolyn... Że co?! Oni razem?! Przecież oni się nienawidzili! Już bardziej prawdopodobny byłby mój związek z David'em... Dobra Andy, stop, zachowujesz się jak nastolatka. Jak to George i Sue zerwali...
Gdy tak przeglądałem internet szukając czegoś ciekawego, przyszło mi powiadomienie o treści "Juliet Ferguson zaprasza Cię do znajomych". Nie ukrywając zdziwienia zaakceptowałem zaproszenie, następnie chciałem wrócić do wcześniejszych czynności, lecz dostałem wiadomość. To Juliet.
 J: Hej, co tam? ^^
tak szczerze nie miałem ochoty z nikim pisać, ale nie chciałem być nie miły więc szybko zabrałem się za odpisywanie.
A: Hej, no nic, a tam?
Ja pierdole, Andy! Serio? Nie umiesz wymyślić tematu? Wszystkie laski twoje.
 J:Zgadnij czego słucham.
A: Hmmm... no nie wiem, Metallicy? : ))
J: Nie. Zgaduj dalej.
Byłem pewien, że słucha właśnie ich, więc byłem lekko oszołomiony...
A: Jezu, no. Nie mam pojęcia. Oświecisz mnie?
J: Knives and Pens ;)
A: Jak to mojej piosenki...
J: Normalnie? Muszę przyznać, świetna jest!
A: Ale jak to K&P... Przecież tego nigdzie nie ma!
J: Jesteś w błędzie. 
O co jej chodzi? Jak to znalazło się w internecie...
A: Daj link.
Gdy mi go wysłała, od razu w niego kliknąłem. To było nagranie jak śpiewałem w studiu! Ale zaraz, zaraz... Kto to nagrywał? Nie widziałem, by ktoś to robił. Nagle zrobiłem wielki facepalm. Andy, naprawdę? Przecież teraz wszędzie są kamery! Zwłaszcza w takich wielkich wytwórniach. Teraz zagadka, kto to wrzucił. Nick na Youtube składał się z przypadkowych (Jak dla mnie) liter. Teraz się tego nie dowiem... 
Pożegnałem się z siostrą Jinxx'a i od razu pobiegłem do Jake'a z laptopem. Knives And Pens nadal było włączone. Położyłem urządzenie przed nim, na stole w salonie. Następnie zabrałem mu pilota i wyłączyłem telewizor. Kazałem mu siedzieć bez słowa i słuchać. W trakcie piosenki chciał coś powiedzieć, lecz go uciszałem. Gdy utwór się skończył, do tej pory miał zdziwiony wyraz twarzy. 


-Ale..Jak to...-Patrzył raz na mnie, raz na laptopa-Jakim cudem to jest na Youtube?!
-Nie mnie się pytaj-Odparłem obojętnie, opierając się o szafkę w salonie.
-Kto to wrzucił?-Po zadaniu tego pytania, zjechał myszką na dół, by dowiedzieć się, kto jest autorem filmu. Po jego minie było widać, że nic ciekawego jednak się nie dowiedział.-Cholera.
 -Jak myślisz, kto może być autorem?-zapytałem przyjaciela.
-Nie mam pojęcia-Odgarnął włosy z czoła i westchnął głęboko.
-Zaraz, zaraz...-Usiadłem obok Jake'a-Ile mamy wyświetleń?
-Od wrzucenia wczoraj wieczorem, 7600-uśmiechnął się lekko-No mały, niezły wynik!
-A komentarze?
Sprawdziliśmy więc opinie. Zdania były podzielone.
"Świetna piosenka! Rozumiem przekaz doskonale."
"Hahahahaha, łapka w dół i spierdalam"
"Co to ma być? Wyje jak hiena. Ani to ładne, ani utalentowane. Żebyś się teraz nie popłakał"
"Od razu mi sie spodobała"
"Pedał"
"Emo"
-Czeka mnie świetlana przyszłość-prychnąłem.
-Nie przejmuj się hejterami. Ważne, że są osoby, którym podoba się twoja praca. Na nich się skup.
-To nie będzie łatwe.
Pitts spojrzał na zegarek i od razu zerwał się z miejsca.
-13:45-powiedzial, w pospiechu ubierając buty-Jedziemy! Jinxx i Juliet pewnie już czekają.
-Ok, to chodźmy.
Po ubraniu się wyszliśmy z mieszkania i na parkingu zauważyliśmy zdenerwowane rodzeństwo. Przywitaliśmy się i ruszyliśmy w drogę. Jechał za nami swoim samochodem, prawnik, znajomy Ferguson'ów. przeczyta kontrakt i wykryje rzeczy, których my byśmy się nie domyślili. Na telefonie sprawdziłem jeszcze wyświetlenia na "Knives and Pens". 8000. Uśmiechnąłem się lekko i resztę drogi spędziłem na rozmowie z Juliet i słuchaniu muzyki.
Przy wejściu do studia czekał na nas nie kto inny, jak Philip Gilbert. 

nie mogłam się powstrzymać.. tak, to mnie śmieszy

Podaliśmy sobie dłonie i weszliśmy do środka. Gilbert kazał skierować się do pomieszczenia nr7, a on sam poszedł jeszcze do jego prywatnego ksera po kontrakt. Nie było daleko, więc bez problemu dotarliśmy na miejsce. Otworzyliśmy drzwi wcześniej danymi nam przez producenta muzycznego kluczami. Znaleźliśmy się w dość dużym pomieszczeniu ze ścianami żółtego oraz czerwonego koloru. Na środku stał stolik z sześcioma krzesłami oraz wielki dywan. Zaraz obok było studio nagraniowe. Z okien widać było Los Angeles. Od razu mi się tu spodobało, nie ukrywam. 
Gdy wszyscy usiedliśmy, właśnie wtedy wrócił Philip. Mężczyzna trzymał w rękach kontrakt, który przekazał naszemu prawnikowi. Usiadł obok nas i zaczął rozmawiać to z Jake'm, to z Jinxx'em. Do mnie też dość dużo mówił, lecz nie za bardzo wszystko rozumiałem. Przecież jestem zielony w Show Biznesie...
 Gdy prawnik odstawił pismo na stół, oznajmił, że nie ma nic podejrzanego. Gilbert tylko się szczerze uśmiechnął i razem z Pitts'em, i Ferguson'em podziękowali mu i odprawili do drzwi. Zapytali mnie wcześniej czy jestem pewny swojej decyzji i podpisałem w odpowiednich miejscach.
-Zaraz, gdzie Juliet?-zapytał przestraszony Jeremy.

~~~
No.. oto kolejny rozdział.
Jak widzicie, jest nowy nagłówek. Taki prosty. 
Nadal ubolewam nad tym, że nie mogłam jechać na koncert, dołując się In the end.
Wcale nie słucham tego już 2 dzień w kółko, pfff...
A wam, jak podobał się koncert?
Czy tylko ja płakałam, jak oglądałam filmik, na którym chłopcy mówili po polsku?
Oraz z tego, że Ash tak docenił plakat i wstawił z nim zdjęcie?


sobota, 21 marca 2015

Rozdział 8

Andy Biersack 


Już mieliśmy wyjeżdżać, gdy Jake wysiadł z samochodu. Podszedł do jakiegoś kolesia w garniturze i zaczął z nim rozmawiać. Wtedy oboje popatrzyli na mnie. Pewnie ma do mnie pretensje, że nie mam szacunku dla 'takiej ważnej osoby'. Pitts już wracał, więc zapiąłem pas i usiadłem wygodniej. Jednak otworzył drzwi od mojej strony...
-Młody, wysiadaj-powiedział surowo. Yhym, znowu czeka mnie jakaś pogadanka.
Bez słowa zrobiłem to, o co mnie prosił i podszedłem niepewnym ruchem do mężczyzny.
-Philip Gilbert*-Podał mi rękę-Pitts, możemy porozmawiać na osobności?
 Gitarzysta bez żadnego entuzjazmu ruszył w stronę auta, a następnie do niego wsiadł. Przyglądał się nam i próbował coś wyłapać z rozmowy, lecz byliśmy na tyle daleko, że nic nie było słychać.
Mężczyzna na oko był dość młody. Był dobrze zbudowanym blondynem, o niebieskich oczach. Miał lekki zarost. Trzymając ręce w kieszeni, przyglądał mi się. No wiem, że nie jestem piękny, no ale bez przesady...


-Jak myślisz, dlaczego chcę z tobą rozmawiać?-zapytał.
Tak naprawdę wiedziałem, chcą ode mnie przeprosin. Jednak nie mogłem tego tak po prostu powiedzieć....
-Nie mam pojęcia-skłamałem. Bo co miałem powiedzieć? 
-Naprawdę? Pomyśl-uśmiechnął się lekko.
-Dobra. Chcesz mnie okrzyczeć tak? Śmiało, chcę szybciej wrócić do domu.
 -Nie-spojrzał na mnie dziwnie uśmiechając się-Przyszedłem tu, by zaproponować Ci kontrakt, ale jak nie chcesz-Powoli zaczął odchodzić.
Stałem jak wryty. Nie umiałem wykrztusić żadnego słowa. Choć pewnie żartował, wydawało się, że mówił to całkiem poważnie.
-Czekaj-Udało mi się coś powiedzieć z tego oszołomienia.-Jak to?
Zawrócił.
-Normalnie. Nie chcesz być sławny? Chyba właśnie po to tu przyjechałeś. Tamten to dupek, ale nie zwracaj na niego uwagi. Choć nie słyszałem pierwszej zwrotki i tak piosenka mi się podobała-Zaraz... Philip to ten, który wszedł w połowie utworu!-masz talent. To jak?
-Przecież to trzeba tyle najpierw załatwić... Podpisać kontrakt, nagrać piosenkę, wybić się i tak dalej-podrapałem się z tyłu głowy.
-Dlatego będziemy iść małymi kroczkami.
Nie zdążyłem odpowiedzieć, ponieważ przyleciał Jinxx z rogalem na ryju i podając dłoń Gilbertowi, zaczął z nim rozmawiać.
-Jezu stary, ile się nie widzieliśmy!-zauważył Jeremy, ignorując moją obecność.
-Lata-odpowiedział Philip-To twój podopieczny?-wskazał ruchem ręki na mnie.
-Przyjaciela, ale też po części mój. Coś się stało?-zapytał zdziwiony tym pytaniem gitarzysta.
-Powiedz, Andy-poprosił mnie kolega Ferguson'a.
-Pan Gilbert proponuje mi kontrakt-W tej chwili z samochodu wylecieli jak petarda Jake i Juliet, biegnąc w naszą stronę. Ja chyba jako jedyny nie cieszyłem się jak małe dziecko...
-Po 1: Nie mów na mnie pan, tylko po imieniu, po 2: pasuje wam taki układ?
-Pewnie! Jesteś moim przyjacielem i ufam Ci, wierzę, ze nas nie oszukasz-Jinxx popatrzył prosząco na mnie, na co ja tylko pokiwałem głową. Jake stał zdenerwowany, a Juliet błądziła gdzieś myślami.
-Przyjdźcie jutro, to obgadamy szczegóły-Mężczyzna dał mi swoją wizytówkę z adresem i odszedł szukając swojego auta.
My wsiedliśmy do naszego. Zapiąłem pasy i otworzyłem lekko okno, ponieważ samochód zdążył się już nagrzać w słońcu. Przez chwilę panowała cisza, lecz gdy Pitts odpalił silnik, od razu się wydarł na Jinxx'a.
-Skąd wiesz, że nas nie oszuka?!-gdyby można było zabijać wzrokiem, w aucie była by nas już tylko trójka-Jeremy, czy ty powariowałeś?! Dobra, to twój przyjaciel, ale nie wiadomo, czy nie działa fałszywie! Myślałem, że jesteś mądrzejszy!
-Ja mu ufam. Poza tym właśnie z nim Metallica ma kontrakt-Specjalnie popatrzył do tyłu na siostrę, lecz ta chyba nie słyszała-Nie wypowiadaj się tak o człowieku, którego nie znasz.
-Ok, ale ja tylko ostrzegam.
Potem jechaliśmy w ciszy, co u nas normalne. Jedynie z radia wydobywały się ciche dźwięki "Nothing Else Matters", przez co Juliet na twarzy miała banana.



 Później

Odkąd tylko przyjechaliśmy do domu, siedzę w swoim pokoju. Z jednej strony byłem BARDZO szczęśliwy, że mam szansę się wybić i nagrać piosenkę profesjonalnie, lecz z drugiej i tak muszę kiedyś wrócić do domu, więc nawet nie obchodzi mnie, czy podpiszę kontrakt, czy nie. Ehhh, sprawiedliwość.
Usłyszałem pukanie do drzwi, a następnie ich skrzypienie, gdy się je otwiera. W progu stanęła siostra Jeremy'ego, uśmiechając się do mnie ukratkiem.
-O czym tak myślisz?-spytała. 
-Nic, tylko...-Nadal męczyły mnie myśli o tym śnie. Co on oznaczał? W sumie, mógłbym jej go opowiedzieć. Może ona mi pomoże, a mam ochotę się komuś wygadać...
-Mów-usiadła obok mnie, a następnie poprawiła włosy. No nie miałem wyjścia, więc zacząłem mówić ze wszystkimi szczegółami. O dziwo, cały pamiętam i żadna 'scena' mi nie umknęła.
-I nie wiem, jaki był jego przekaz-podrapałem się z tyłu głowy.
-Nie myślałeś o tym, że to była metafora?-popatrzyła się na mnie.
-Ale czego?-zdziwiłem się-Myślałem o nim długo..
-Metafora życia. Wojna to 'synonim' wojny z samym sobą. Człowiek ma kompleksy. Wrogowie to ludzie, którzy Cię ranią w różny sposób. Lecz tym cieniem wcale nie jest osoba, tylko odwaga i wiara w siebie. Nawet w sytuacji, z której nie ma wyjścia, ona ratuje.
Chwilę siedziałem w ciszy i rozmyślałem nad wersją Juliet. Wojna, żołnierze, cień... to wszystko pasuje! Uścisnąłem ją tylko po przyjacielsku i podziękowałem. W końcu udało się rozwiązać zagadkę, która pewnie męczyła by mnie jak najdłużej. 

 
 

 Noo, w końcu skończyłam. Mimo, że nie było 4 komentarzy już go dodałam. 2 od jednej osoby się liczą jako 1...
Taki byle jaki, ale macie 2  sytuacje rozwiązane. 
*Philip Gilbert-Imię i nazwisko wybrane przypadkowo. 'Gra' go Ryan Tedder, ponieważ pasował mi do opowiadania.



poniedziałek, 16 marca 2015

Rozdział 7

Andy Biersack

Usłyszałem, jak Jinxx mnie woła, więc wyszedłem z pokoju sprawdzić, o co mu chodzi. Nadal nie miałem humoru i było to po mnie widać. Gdy zamknąłem drzwi i popatrzyłem w stronę wejścia, stał tam Jeremy z jakąś dziewczyną, nie wiem, może o rok młodszą ode mnie? Po jej minie widać było, że nie jest zadowolona z przyjazdu tutaj. Wpatrywała się w moją koszulkę, chyba lubi Metallicę. No cóż, nie będę tak stał bezczynnie, więc zapytałem:
-Coś się stało?-Dziewczyna tylko dziwnie na mnie spojrzała, a Jinxx przeszedł od razu do rzeczy.
-To jest Juliet-wskazał na długowłosą-A to Andy-Tym razem na mnie.
-Miło mi Cię poznać-podałem jej rękę, lecz ona tylko prychnęła i założyła ręce na piersi.
Ferguson tylko spojrzał na nią wzrokiem 'zabiję Cię' i zwrócił się do mnie.
 -Więc jak wiesz-mężczyzna wyciągnął telefon z kieszeni-Za równe 2 godziny masz spotkanie z wytwórnią. Wokalem zajmujesz się ty, a ja razem z Jake'em będę grał na gitarze. Potrzebujemy jeszcze kogoś do perkusji i chórków, a ona prezentuje się idealnie-Uśmiechnął się i czekał na moją zgodę.
-A co ja mam do tego?-zapytałem obojętnie-Niech gra, ale nie potrzebujemy chórków.
-Przepraszam, a czy ktoś zapytał się mnie?!-Dotąd siedząca cicho Juliet wstała i wrogo zmierzyła wzrokiem naszą dwójkę-Myślisz Jeremy, że będziesz decydować za mnie?! to się grubo mylisz. Nie jestem już taką małą i głupią dziewczynką, jaką byłam kiedyś. Wtedy mogłeś mnie wykorzystywać, ale teraz już się nie dam!
Jak to ją wykorzystywał? To kim ona dla niego była? 
-Spokojnie, siostra-Uspokajał ją. Ha! czyli to jego siostra. Dziwne, bo w ogóle nie są podobni-Myślałem, że się ucieszysz.
-A to niby dlaczego?!-Już warczała ze złości.
-A może dlatego, że w tym samym studiu nagrywa Metallica-Ferguson tylko się uśmiechnął, a z twarzy dziewczyny w momencie zeszła złość.
-I będę mogła ich zobaczyć na żywo?!-Podniecona tą wiadomością czekała na znak od brata, a ten kiwnął głową-Dawaj nuty!-skierowała się do mnie.
-A może tak proszę?-uśmiechnąłem się lekko-Dobra, chodź za mną.
Zrobiła tak, jak powiedziałem. Juliet aż podskakiwała ze szczęścia i nadal miała banana na ryju. Gdy dotarliśmy, z grzeczności otworzyłem drzwi i wpuściłem ją od środka. Bez słowa oboje usiedliśmy na łóżku. Sięgnąłem jeszcze tylko po tekst piosenki i dałem jej do rąk. 
-I jak? Dałabyś radę?-spytałem by się upewnić, ponieważ rozpisane było wszystko na gitarę, a ona gra na perkusji.
-Tak, dość łatwe-spojrzała na mnie-gram również na elektryku, także nie ma problemu.
Przez chwilę siedzieliśmy w ciszy. Dziewczyna rozglądała się po pokoju, a ja wpatrywałem się w dywan. Hmm, chyba nie znajdziemy tematu do rozmowy. W tej chwili do głowy przyszedł mi pewien pomysł, by przełamać pierwsze lody.
 -Od kiedy słuchasz Metallicy?-Chyba zadziałało. Od razu uśmiechnięta odwróciła się od mnie.
-Tak właściwie, od małego. Mój tata bardzo lubi rock, metal, post-hardcore itp. Zawsze mi puszczał "Nothing Else Matters" gdy kładłam się spać. Nie potrafiłam inaczej usnąć. Ale to było, jak byłam już trochę starsza. Pokazywał mi jeszcze inne zespoły, m in AC/DC, ale nie podobało mi się tak bardzo jak właśnie Metallica-zatrzymała się chwilę-I do tej pory ich kocham. 
-A jaka jest twoja ulubiona piosenka?


Rozmawialiśmy jeszcze tak długo, nawet nie zauważyliśmy, kiedy minęły te 2 godziny. Równo o 12:00 do pokoju wpadli jak burza Jake i Jinxx, najpierw przepraszając za wtargnięcie, a potem wyrzucając nas z pokoju. Kazali się ubrać i szybko wyjść z mieszkania na pole. W szybkim tempie wykonaliśmy te czynności, następnie wsiedliśmy do auta. Pitts, ponieważ on prowadził, odpalił samochód i ruszyliśmy w drogę. Mijaliśmy dużo sklepów, budynków mieszkalnych i drzew. Słońce bardzo mocno świeciło, więc zacząłem żałować, że ubrałem długie, w dodatku czarne spodnie. 
W końcu dojechaliśmy. Budynek był ogromny. W jasnych kolorach z ogromną ilością okien. Wokół niego rosły palmy. Podobno nazywał się 'Universal Records' z tego, co mówił Jake.

(Lepszego zdj nie miałam, przepraszam xd)

Weszliśmy głównym wejściem. Nikt nic nie mówił, więc ja też milczałem. Strasznie podobał mi się wystrój tego studia nagraniowego, zabierał wdech w piersiach. Pospiesznie weszliśmy do windy, która zabrała nas na drugie piętro. Wysiedliśmy z niej, a następnie skierowaliśmy się do czwartych drzwi po prawo. Znaczy, Jeremy nas prowadził, bo ja razem z Juliet byliśmy zieloni, jeśli chodzi o plan budynku. Nasz przewodnik zapukał, po czym weszliśmy całą czwórką do pomieszczenia. Przywitaliśmy się z ekipą, a ta kazała się nam pośpieszyć. Jake i Jinxx wyciągnęli swoje gitary, a Juliet zajęła miejsce przy perkusji. Ponieważ nie umiała na pamięć piosenki, jako jedyna miała kartkę. Wziąłem mikrofon do ręki, która cały czas mi się trzęsła. Próbowałem nie pokazywać tego, że chyba zaraz zemdleje ze stresu. Gdy wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna kazał nam zaczynać, tak też zrobiliśmy.

Alone at last, we can sin and fight. And I've lost all faith in this blurring light,
Stay right here we can change our plight.
Storming through this despite what's right.

One final fight, for this tonight.
Woah...
With knives and pens we made our plight.

Lay your heart down the end's in sight.
Conscience begs for you to do what's right.
Everyday it's still the same dull knife,
Stab it through and justify your pride.

One final fight, for this tonight.
Woah...
With knives and pens we made our plight.
Woah...
Well I can't go on without your love, you lost, you never held on.
We tried our best... Turn out the light,
Turn out the light.

One final fight, for this tonight.
Woah...
With knives and pens we made our plight.
Woah...
Well I can't go on without your love, you lost, you never held on.
We tried our best... Turn out the light,
Turn out the light. 
 W połowie utworu ktoś wszedł do pomieszczenia, jednak nikt sobie z tego nic nie robił. Gdy skończyliśmy, wszyscy milczeli. Zapatrzeni byli w mężczyznę w garniturze z okularami przeciwsłonecznymi na czubku głowy. Wziął oddech i po chwili przemówił:
-Skrzywdził Cię ktoś, dziecko?-popatrzył na mnie z drwiną.
Nie wiedziałem co odpowiedzieć, chyba spalę się ze wstydu...
-No chyba tak-cały czas patrzył na mnie jak na idiotę-Nie chyba, tylko na pewno! Tekst jest masakryczny, linia melodyczna jak wyciągnięta z dupy psa!-zaczął wyliczać-A twój wokal? Dziecko, idź do przedszkola, może Ci tam pomogą! A ty, Jacob'ie-zwrócił się do niego-Jeszcze raz przyprowadzisz mi taki koszmar, to pożegnasz się z szansą na karierę.
-Co Pan sobie myśli?!-Nie wytrzymałem-Że zacznę płakać, po tym, co Pan powiedział?! Nie, nie zacznę. Dałeś mi nadzieję, że będę mógł coś osiągnąć. Nie dam się tak traktować! Ta piosenka to dzieło mojego życia! Włożyliśmy tak dużo czasu, by było perfekcyjnie, a ty jeszcze krytykujesz! Może Ci się chamie nie podobać, lecz nie należy od razu mnie obrażać! Do przedszkola to raczej powinieneś iść TY i tylko TY. Jeśli jeszcze raz usłyszę skargę na mnie i na utwór, to będzie z Tobą źle-Nie miałem zamiaru mówić później na niego 'Pan'. Gdy skończyłem się wycierać, zamknąłem za sobą hukiem drzwi i pobiegłem do windy. 
Już ją zamykałem, gdy w ostatnim momencie wleciała Juliet.
-Jak się czujesz?-zapytała i usiadła obok mnie, na podłodze-Teraz Jer i Jake mają kazanie, jakie to niewychowane dzieci przyprowadzają...
-Ale co miałem zrobić?! Pozwolić się tak traktować?!-wstałem i wcisnąłem guzik windy, by pojechała na parter-Nie moja wina, że tak ostro reaguję na krytykę. 
-Ja na twoim miejscu zrobiłabym tak samo-uśmiechnęła się-też mam ciężki charakter, no, ale żyję. Nienawidzę krytyki.
-Coś nas łączy-wyszliśmy i poszliśmy na parking-No, zajebiście. Zapomnieliśmy, że żeby stąd pojechać potrzebne nam kluczyki i... Jake.
-Trudno, poczekamy-odezwała się i usiadła na ławce przed wejściem. Zrobiłem to samo.

Jake Pitts 


Po krótkiej pogawędce z szefuńciem udaliśmy się na parking. Chłopak sam zaprzepaścił sobie szansę na wybicie się. Jednak nie należy go też tak obwiniać. Rozumiem to, że się wkurzył, lecz mógł siedzieć cicho...
Szliśmy z Jinxxem do samochodu, gdy usłyszeliśmy wołanie Juliet i Andy'ego, którzy biegli ku nam. Dziwne, że ich nie zauważyliśmy. 
-Zapomnieliście o nas?-spytała nastolatka-przecież przechodziliście dokładnie obok nas.
-Do środka-warknął Jinxx. Nic dziwnego nie było w jego zachowaniu, źle znosi krytykę.
-No, ok, ok...-odpowiedziała jego siostra. Andrew był cicho.
Już miałem odpalać silnik, lecz zatrzymał nas jakiś facet w garniaku, który machał, byśmy stanęli. Wyszedłem z samochodu i podszedłem, by zapytać, o co chodzi. 
-Mógłbym na chwilę małego?-wskazał na siedzącego z tyłu Biersacka. Zapowiada się  niezła kłótnia. 

~~~~
I oto jest, rozdział 7. Jeśli czytasz, to skomentuj! Nawet z anonima, tylko się podpisz! Dodałam obserwatorów, więc można klikać.
Na początku było tyle komentarzy, a teraz ledwo 2.
więc, jeśli chcecie kolejny rozdział, muszą być 4 komentarze.
Da się zrobić?

sobota, 14 marca 2015

Rozdział 6

Andy Biersack 

  Mam dość. Mam dość swojego życia. Powinienem się cieszyć, że dano mi szansę, że chwilowo jestem w moim wymarzonym mieście, a ja się mazgaję zamknięty w pokoju. Jak z niego wyjdę, to pewnie Jake mi coś powie, a ja nie będę umiał odpowiedzieć i będzie chwila ciszy. Nagle zaburczało mi w brzuchu. Kurde, dlaczego teraz? Naprawdę byłem głodny. W końcu odważyłem się wyjść z pokoju. Otworzyłem drzwi i skierowałem się w stronę kuchni. Zauważyłem tam gitarzystę siedzącego na krześle przy stole. Był zamyślony. Wykorzystałem to i bez słowa podszedłem do lodówki by wyciągnąć z niej jakiś jogurt. wtedy on zapytał:
-Mam odwołać spotkanie?-tak zwyczajnie, bez żadnych emocji 
-Nie-odpowiedziałem i sięgnąłem po łyżeczkę, również obojętnie
-Czyli oznacza to, że na nie pójdziesz?-popatrzył się na mnie
-Pójdę-po tych słowach chciałem pójść od mojego pokoju, lecz Jake złapał mnie za nadgarstek. Ciągnął mnie za niego bez słowa i kazał usiąść na kanapie w salonie.
-Chcesz znać prawdę?-po raz kolejny popatrzył się na mnie. Jego wzrok był błagający i trochę taki jakby, przestraszony
-O czym?-zdziwiłem się
-Chcesz czy nie?
Nic nie odpowiedziałem. Pokiwałem tylko głową na znak, że chcę.
-Myślisz, że twoje życie jest ciężkie i, że nic o tym nie wiem? Naprawdę?-tu jego głos się zatrzymał-Uwierz mi, wiem coś o tym. Sam to przeżywałem, w dodatku rodzice nie popierali mojego stylu i całego mnie. Twoi chociaż to akceptują. Ale patrz, żyję. Wiesz czemu? Bo się tym nie przejmowałem. Wyśmiewaniem, złą opinią o mnie. Znaczy, o moim wyglądzie-w tej chwili na chwile przestał mówić-Wyprowadziłem się do twojego rodzinnego miasta. I tam zostałem, ponieważ udało mi się rozpocząć nowe, lepsze życie. Miałem tak jak ty. I tyle Ci powiem, szczegóły może w bliskim czasie. 
-Nie wiedziałem...-nie mogłem uwierzyć, że Jake miał kiedyś źle. Cały czas mi się wydawało, że miał szczęśliwe dzieciństwo...-Mogę już iść?
-Możesz-odrzekł-Ale przyjdź o 12:00, bo musimy wtedy wyjechać.
Bez słowa odszedłem do mojego pokoju i tam jeszcze przećwiczyłem "Knives and Pens". 


Juliet Ferguson 



 
Nie wiedziałam, gdzie i po co jadę z Jeremy'm. Czego on ode mnie chce? Przecież oddałam mu kasę tydzień temu, więc nie mam pojęcia o co mu chodzi. Do tej pory jechaliśmy bez słowa, jednak teraz postanowiłam się odezwać:
-Gdzie mnie wieziesz Emu?-wiedziałam, że nie lubi tego przezwiska, dlatego go użyłam. Lubię go wkurzać, nie moja wina.
-Przestań z tym Emu! 
-Gdzie mnie wieziesz Jeremy?-spytałam ponownie
-Zobaczysz-odparł
-No kurwa!-wkurzyłam się-A ile jeszcze będziemy jechać?
-Czekaj
-ILE JESZCZE BĘDZIEMY JECHAĆ?!-wydarłam się
-Już jesteśmy.
Gdy zaparkował, wysiadłam i zmierzyłam wzrokiem okolicę. Od razu ją poznałam.
-Ale to przecież twój blok!-zauważyłam-co ja tu robię? 
-Juju, nie denerwuj się, tylko chodź za mną.
Zrobiłam tak, jak chciał. Gdy już doszliśmy, mój brat otworzył drzwi i krzyknął:
-Andyyyyyyyy!-nie wiedziałam kto to jest. Może wyrwał jakąś dupę? Tylko po co miałby mi ją przedstawiać?
W tej chwili z jednego pokoju wyszedł jakiś chłopak, na oko w moim wieku. Był ubrany w bluzkę z Metallicą (Ma u mnie plusa). Widać było, że farbowany. 
-To jest Juliet, moja siostra-wskazał na mnie. Co ja kurwa za dziwkę mam mu robić czy co?!

~~~
Chciałam jeszcze coś napisać, ale zrezygnowałam. Macie Juliet i w tym opowiadaniu będzie wieku Andy'ego oraz siostrą Jinxxa. Zapraszam do zakładki bohaterowie!
Rozdział dedykowany Wiktorii. Żebyś mi idiotko jadła i przestała myśleć o sobie źle. I nigdy nie miała myśli samobójczych (tak na przyszłość)...

wtorek, 10 marca 2015

Rozdział 5

Huk. Strzał. Krzyk. Ofiara. Kolejny huk. Kolejny strzał. Kolejny krzyk. Kolejna ofiara. Wrzeszczące kobiety tulące do piersi nic jeszcze nie rozumiejące dzieci. Strzał. Mężczyźni, którzy idą dumnie na pole bitwy. Na zewnątrz nieustraszeni, godni oddać życie za ojczyznę, lecz wewnątrz serce bije im jak armata, z trudem przełykają ślinę. Nie mieli zamiaru umrzeć. Nie teraz. Następna ofiara. Uciekająca młodzież. Huk. Łkający bezbronni ludzie, którzy są pewni, ze zginą. Nie mylą się. 
Ale jest szansa. Czasem można zauważyć cień, nie duży, skromny cień. Pomaga. Pomaga przedostać się ludziom, którzy naprawdę tego potrzebują. Ale jak to robi? Przecież gdzie się nie ruszysz, tam jest facet z bronią i już po tobie. Jakim cudem? Bo tej osobie na tym zależy. Wierzy w to, że jej się uda. Nie robi tego po to, by coś z tego mieć. Robi to dla siebie. Tylko i wyłącznie dla SIEBIE. Więc po co to wszystko? Dlaczego? "Nic z tego nie ma" myślą inni. Lecz się mylą, bardzo. 
Krwawa bitwa, nie setki, nie tysiące, MILIONY ofiar. To byli ludzie, którzy jeszcze chcieli coś osiągnąć, ludzie, którzy mieli marzenia. Ludzie...którzy chcieli żyć, tak, jak my żyjemy.
A ona i tak pomaga. Jednej osobie za drugą. Może ty też będziesz mieć takie szczęście? Może tobie też ktoś pomoże?  Inni zginęli. Więc dlaczego akurat TY masz przeżyć?


 -Andy, Andy!-słyszałem coraz głośniejsze wolanie Jake'a
-Co... się stało?-zapytałem jeszcze nie obudzony do końca
-Rzucałeś się po łóżku i krzyczałeś przez sen. Co Ci się śniło?
-Nic-skłamałem. Przecież ten sen nic nie oznacza, za dużo wkuwania historii, więc dlaczego mam o nim opowiadać Jake'owi?-nie pamiętam
-No dobra. A teraz chodź, musisz coś zjeść, by nie zasłabnąć w ciągu dnia-Wstał i zamknął drzwi za sobą.
Dobra, to było dziwne. Nawet bardzo. Czemu śniła mi się wojna? To pytanie będzie mnie w najbliższym czasie męczyć, jak na złość. I jeszcze ten cień. Przenosił ludzi do "bezpiecznej strefy". Ale przecież dawniej takiego czegoś nie było, chyba, że jestem jakiś niedoinformowany... W każdym bądź razie, dlaczego pomagał? Sam mógł zginąć. Zastrzelony. A jednak to robił. 
-ANDY KURWA PRZESTAŃ NAD TYM MYŚLEĆ I SIĘ UBIERZ-wykrzyczałem to zdanie chyba na pół miasta, no, ale, czemu nie?
Chyba to do mnie przemówiło, mam metodę na "problemy" tego typu. Ale... nazwałem siebie kurwą... Dobra, nie mam metody. Albo na coś zamieni się ten wyraz. W każdym bądź razie, może być kurcze. Ale to mi się kojarzy z jajkami, Wielkanocą, a ja nigdy nie lubiłem tego okresu. Kiedyś kura, jak byłem na wsi, gdy wszedłem do kurnika na mnie narobiła... ja chciałem zrobić tylko pisanki, a sam nią zostałem.
Dobra, nie było tematu. Wyciągnąłem z walizki tshirt z logo AC/DC oraz zwykłe jeansy.Oczywiście założyłem też bieliznę, ale chyba nikt nie domaga się takich szczegółów.
Po krótkim czasie w końcu wyszedłem z tego pokoju i idąc wąskim korytarzem dotarłem do kuchni. Siedział tam Pitts robiący kanapki oraz dopiero poznany Jinxx pijący kawę. Usiadłem obok nich i siedziałem tak w bezruchu. Wreszcie jeden z nich zapytał:
-Co jesz na śniadanie?-to był Ferguson, bo jakby to Jake?
-Wystarczy mi jedna kromka i plasterek czego kolwiek-odparłem-No nie obrażę się, jak zostanę obdarowany również masłem
-Ale jak to-zdziwił się-Tak mało? Nic dziwnego, że jesteś taki chudy
-Tyle jeść mnie nauczono
-No dobrze-powiedział Jeremy-Ale wypij herbatę. Ja się już zwijam, żegnam.
Po tych słowach nikt już nic nie powiedział. Otworzyłem lodówkę i wyciągnąłem produkty spożywcze, następnie złożyłem w całość. Powoli jadłem kanapkę popijając herbatą. Jake oglądał telewizję i właśnie w tym momencie na mnie popatrzył.
-Chodź tu, siadaj-wskazał ręką na miejsce obok niego
Zdziwiony oczywiście wykonałem to polecenie.
-Coś nie tak?-zapytałem
-Niby czemu-zaśmiał się-Chciałem Ci coś pokazać
-No dobra-zdziwiłem się-Ale co? Po co?
Wyciągnął z kieszeni telefon i chwilę czegoś szukał. Następnie pokazał mi Sms'a.

Miał pan rację. Tekst wysłany do mnie jest naprawdę dobry, lecz przydałoby się kilka poprawek, za które się zabierzemy. Ale nadal nie wiem jaka jest do tego utworu linia melodyczna. Niech pan przyprowadzi tego młodzieńca i niech będzie dobrze przygotowany. Dostanie tylko jedną szansę, ponieważ mam dużo pracy, a pana szanuję i robię panu przysługę. Proszę o przyprowadzenie go pod budynek studia jutro o 12:30.

Nie wiedziałem co powiedzieć. Przez chwilę milczałem, a moja twarz nie wyrażała więcej emocji niż ściana. No bo co mógłbym? Nie wiem, nie mam do tego głowy. W moich myślach przeplatają się sceny ze snu razem z myślą o tym, że muszę niedługo wrócić do znienawidzonego przeze mnie rodzinnego miasta.
-No co? Nie cieszysz się?-zapytał trochę posmutniały nauczyciel gry na gitarze
-Cieszę-gapiłem się w jeden punkt cały czas
-Więc czemu nic nie mówisz?
Wstałem i skierowałem wzrok na Jake'a.
-A co to ma za znaczenie, czy się cieszę, czy nie? Nawet nie będę się cieszył, gdy piosenka spodoba się wytwórni. Wiesz dlaczego?! I tak będę musiał wrócić do rodziców, do mojej klasy. Wiesz jak z tego powodu cierpię? Nie, nie wiesz. Ty masz świetne życie. Wszyscy Cię lubią, albo po prostu szanują. W dodatku teraz mieszkasz w Los Angeles, to marzenie wielu. Masz przyjaciół, m in Jinxxa. A ja co? Co mam? Wrogów, mieszkam na zadupiu pełnym rasistów i osób nietolerancyjnych. Z resztą wiesz, bo też tam jakiś czas przebywałeś. Rodzice mają mnie za wielkie chodzące nieszczęście!
Nie miałem zamiaru słuchać co mi odpowie. Zamknąłem się w przydzielonym mi pokoju. Co z tego, że zachowuję się jak zdesperowana nastolatka. Nic już Pitts nie powiedział. Nie słyszałem już nic zza drzwi. 

Jinxx

Gdy tylko skończyłem pracę szybko wybiegłem z budynku i skierowałem się na parking. Wsiadłem do samochodu i pojechałem w kierunku mojego rodzinnego domu, a ponieważ był niecałe pięć ulic stąd, nie zajęła mi ta podróż czasu.
Po chwili zaparkowałem auto i zapukałem do drzwi. Otworzyła mi mama. Szybkim ruchem wślizgnąłem się do środka.
-Gdzie jest Juliet?-zapytałem 
Nie musiałem długo czekać. Z pokoju na końcu korytarza wyszła średniego wzrostu postać o długich włosach i całkiem zgrabnej sylwetce. CZEMU TO JEST TYLKO MOJA SIOSTRA?! Nie Jinxx, kazirodztwo nie wchodzi w grę. 
-Czego?-zapytała, wpatrując się w komórkę
-Młoda, jedziesz ze mną. Nie kłóć się, mama się zgodziła
-Ale po co..-oderwała wzrok od telefonu i schowała go do kieszeni
-Zobaczysz-potem już nic nie mówiłem.
Gdy (Na Boga, w końcu) wyszła z łazienki otworzyłem drzwi wejściowe, pożegnałem się z rodzicami i zamknąłem je z dużym trzaskiem.

***
 


 

sobota, 7 marca 2015

Rozdział 4

-Nic takiego-zawstydził się
-Co to jest?-zapytałem ponownie i zacząłem czytać 
-Piosenka-odparł obojętnie-To dzwonisz do tych rodziców, czy nie?  
-Zagraj mi to-wyciągnąłem rękę w jego stronę razem z kartką 
-Ale potrzebuje instrumentów-popatrzył na mnie z miną "wygrałem"
-Masz moją gitarę-wyciągnąłem ją z futerału i wcisnąłem Biersackowi-Graj!
-Ale to nie będzie dobrze brzmieć z tylko jedną gitarą, Jake
-Lepiej zacznij grać w tej chwili, bo będzie z tobą źle!
 Nastolatek zabrał z moich rąk tekst piosenki i zaczął śpiewać. Na początku robił to niechętnie, lecz potem naprawdę się wczuł. 
Zdziwiłem się. Utwór mi się podobał, tekst i muzyka miały w sobie to "coś". Nigdy nie pomyślałbym, że napisał to Andy. Nie wiedziałem, że umie tak dobrze śpiewać, znaczy słyszałem go kilka razy, gdy miał coś zaśpiewać na naszych lekcjach, lecz wtedy jakoś mu to nie szło. 
-Skończyłem-schował kartkę do walizki-to dzwonisz do rodziców, czy nie?
Wtedy usłyszeliśmy otwierające się drzwi. To mój współlokator wrócił. Jak widać, jeszcze nie zauważył Andy'ego, ponieważ zaczął nucić jakiś utwór Mozarta, gościu z tatuażami i czarnymi włosami słucha muzyki klasycznej. To się nazywa oszukać przeznaczenie...
-Hej Ja..-Nagle odskoczył do tyłu-Kto to jest? Przestraszyłem się, że komuś dawno temu dziecko zrobiłeś-roześmiał się
-To jest Andrew Biersack-pokazałem na młodego-uczyłem go grać na gitarze.


Andy Biersack

Czemu użył mojego pełnego imienia? Przecież wie, że go nie lubię. 
-A co on tu robi?
-Długo by opowiadać-odezwał się Jake-Andy, to jest Jeremy, mój kolega z dawnego zespołu. Pozwolił mi u siebie mieszkać podczas mojego pobytu w Los Angeles.
-Jinxx-mężczyzna podał mi rękę
Nie wiem, dlaczego wszyscy mają mnie za jakiegoś małego chłopca. Przecież Pitts jest ode mnie tylko o 5 lat starszy, a i tak uważa się za dwukrotnie starszego. Nie wiem, ile ten Jinxx ma lat, jednak myślę, że jest trochę młodszy od Jake'a. Takie przeczucie... i znowu masło maślane, brawo Biersack.
-To dzwonisz do tych rodziców, czy nie? Chcę już stąd wyjechać
-Właśnie. Czekaj Ferguson, pokażę ci coś-Wyjął z mojej walizki po raz kolejny "Knives and pens" bez mojej zgody, no ale spoko...
Nagle Jinxx gdzieś zniknął. Po 3 minutach wyszedł z jakiegoś pomieszczenia z gitarą elektryczną i zaczął grać moją piosenkę. 
Gdy skończył, popatrzył się na mnie jak na Boga i przez chwilę milczał. Potem mówił coś na ucho Jake'owi, następnie ich oczy skierowały się na mnie. 
-Gościu, jesteś świetny!-odrzekł wielbiciel muzyki klasycznej-Jak udało Ci się napisać taki świetny tekst? Nie mówiąc już o linii melodycznej?-Wkręcił się Jinxx
-Piosenka jest wyciągnięta z mojego życia. Pisałem ją cały dzień-powiedziałem dumnie-A co?
-Wprowadzić parę poprawek i możesz zawładnąć światem. Oczywiście, nie dosłownie-zaśmiał się
-Ale co to ma znaczyć?-Nie do końca rozumiałem
-Możesz stać się sławny. Właśnie dzięki "Knives and pens"
-Ale jak to mamy zrobić?-Zadawałem pytanie za pytaniem
-Tak się składa, że Jake'owi zaproponował kontrakt jeden z producentów muzycznych z Los Angeles. Możemy mu pokazać twój utwór, jeśli tylko chcesz i jeśli się spodoba, nagramy teledysk. Jak pozwolisz, możemy zagrać na instrumentach, by brzmiało to bardziej profesjonalnie. 
-Zaraz, zaraz Jeremy-zatrzymał go Jake-Może się nie zgodzić w ogóle na pokazanie, a ty już z teledyskiem i tym, że będzie sławny. Nie rób mu nadziei, bo się chłopak wkręci, a potem będzie zawiedzony.
-A co z moimi rodzicami?-Nadal zadawałem to pytanie
Wtedy Jake wyciągnął z kieszeni spodni telefon. Wybrał numer i przyłożył go do ucha, chwilę po tym w końcu się odezwał
-Dobry wieczór, pani Biersack. Tak, znaleźliśmy go. Mam do pani prośbę: Czy Andrew mógłby zostać tu dłużej? Pod moją opieką, oczywiście. Zapiszę go również do szkoły, ponieważ jeszcze kilka lat musi tam chodzić.
Głos był włączony na max, więc było słychać, co mówiła moja mama.
-No nie wiem. Tak daleko od domu? Od rodziny? Bez pieniędzy? Przecież on JESZCZE nie jest pełnoletni!
-Ale ja jestem-odezwał się Jake-Może być pani pewna, że nic mu się nie stanie.
-Tydzień, a potem chcę go zobaczyć-po tych słowach się rozłączyła.
Krótko i zwięźle, lecz nadal nie wiem czy mogę tu zostać. Tydzień i co dalej? Na pewno nie zdążymy pokazać piosenki wytwórni,  to przecież moje marzenie. To jedyna chwila, gdy myślałem, że się spełni!

*** 

Oto moi drodzy rozdział pisany na odpieprz.
Starałam się, lecz rozdziału całego w dialogach nie można nazwać rozdziałem. 
Pisałam go 2,5h co jest moim rekordem, a jest strasznie krótki.
Chciałam coś napisać, ale głowa mnie bolała (i boli) i wyszło takie coś, no. 
Piszcie w komentarzach swoje blogi, bo cały czas zapominam adresów, to teraz sobie gdzieś je zapiszę. (Nie, ty Ola i Wiktoria nie musicie) 


 


niedziela, 1 marca 2015

Rozdział 3 + Powracam!

Tak na początek przepraszam, za miesięczną przerwę, lecz ostatnio miałam masę nauki + na feriach brak internetu. Mam nadzieję, że jeszcze nie zapomnieliście o tym blogu i zapraszam do 3 rozdziału!

2 dni później 
Andrew Biersack 


Wstałem o 5:00 i z trudem wygrzebałem się z łóżka. Przebrałem się, umyłem zęby i rzeczy, których jeszcze nie spakowałem wrzuciłem do walizki. Pościeliłem pościel oraz zasłoniłem rolety w pokoju, następnie z niego wyszedłem by coś zjeść. Pierwszą lepszą kromkę chleba postawiłem na stole i sięgnąłem do lodówki po masło i ser. Rozsmarowałem produkt na pieczywie i złożyłem kanapkę w całość. Następnie powoli i niechętnie jadłem przygotowane przeze mnie "arcydzieło". Nigdy nie lubiłem jeść, jednak wiem, że muszę to robić, by żyć dalej. Tak samo mam z piciem, jak byłem w podstawówce wylądowałem w szpitalu z odwodnieniem. Taka ze mnie pokraka, no ale trudno. Gdy (nareszcie) pozbyłem się śniadania wygramoliłem się na górę po walizki. Obie udało mi się za jednym razem znieść z pokoju na korytarz w dolnej części domu. Wcześniej przygotowany list położyłem na blacie w kuchni i zamknąłem drzwi wejściowe. "Żegnam"-to były moje ostatnie słowa wypowiedziane po cichu, z lekkim smutkiem i lękiem lecz, i wiarą, że w końcu może być lepiej.

Kilka godzin później
Amy Biersack

Wstałam dziś trochę później, ponieważ wzięłam sobie zwolnienie w pracy. Chciałam jechać do lekarza z mamą, gdyż coraz gorzej się czuje. Szkoda mi starszych ludzi, dosyć, że mają mniej siły najczęściej chorują. Ubrałam się i zeszłam na dół, do kuchni. Zdziwiłam się, że nie ma tam Andy'ego, ponieważ o tej porze powinien szykować się do szkoły. Może wcześniej wyszedł, albo zaspał? Nie wiem, na razie w planach mam w końcu coś zjeść, bo zaraz umrę z głodu. Lecz zauważyłam na blacie jakiś świstek papieru, na nim było coś napisane, więc od razu wzięłam się za czytanie:

Drodzy rodzice,

Ja już tak nie mogę. Nie dam rady, wszystko mnie przerasta. W naszym małym miasteczku, pełnym rasistów, nietolerancyjnych i krytycznych ludzi, nie ma miejsca dla mnie. Nie mam ŻADNYCH przyjaciół oprócz Was i Jake'a, który chciał wyjechać i to już zrobił. Nawet rodzina uważa mnie za chłopca, który jest problemem dla wszystkich. Wam też sprawiam problem, nie wywiniecie się od prawdy. Jestem jedną wielką karykaturą, która cała na czarno przemieszcza się po świecie i nie może znaleźć swojego miejsca. Właśnie dlatego chcę wylecieć do Los Angeles. Rozpocząć nowe życie, poczuć się kochanym, docenianym i tolerowanym. Proszę, nie szukajcie mnie. Mam pieniądze, wystarczą mi na jakiś miesiąc, lecz potem proszę, przesyłajcie mi co miesiąc jakąś niedużą kwotę. Niewiele potrzebuję, by przetrwać. Gdy już to będziecie czytać, będę daleko stąd. Dlatego przepraszam, że sprawiałem Wam taki wielki problem.
Całuję, Andy

Po przeczytaniu tego listu jak strzała poleciałam do pokoju syna. Otworzyłam drzwi. Nie było go tam. Przepatrzyłam szafę, półki, pusto. Z łazienki zniknęły jego rzeczy. Jedyne, co mogłam teraz zrobić, to rzucić się na łóżko i gorzko płakać.
-Przepraszam Cię, Andy-wytarłam łzy- Przepraszam, że miałeś takie okropne chwile w życiu, że Cię nie wspieraliśmy i nie zwracaliśmy zbyt wielkiej uwagi na to, że byłeś nieszczęśliwy.

W tym samym czasie
Andy Biersack


Zaraz po wylądowaniu wszyscy zaczęliśmy klaskać pilotowi za szczęśliwie sprawowany lot. Gdy ludzie już wychodzili powoli z samolotu ubrałem na siebie kurtkę oraz przeciągnąłem się. Podekscytowany czekałem, gdy to ja wyjdę z maszyny i poczuję zapach Los Angeles. Zapach sukcesu i sławy. W końcu udało mi się z niej wydostać, lecz za bardzo nie wiedziałem, gdzie się kierować. Wyciągnąłem z kieszeni mapę miasta i szukałem jakiegoś pensjonatu w pobliżu lotniska. Gdy znalazłem, wsiadłem do wcześniej zamówionej taxówki.
Po 20 minutach jazdy zapłaciłem kierowcy i wysiadłem z samochodu. Szybko znalazłem się w recepcji i zapytałem o wolny pokój. Niestety żadnego nie było. byłem trochę wkurzony, jednak to nie koniec świata. Zapytałem się jeszcze, czy w pobliżu nie ma jakiegoś domu mieszkalnego. Recepcjonistka podała mi adresy dwóch hoteli, a ponieważ było niedaleko postanowiłem iść piechotą. 
Czy by to nie byłaby ironia, że w ż a d n y m z miejsc, w których można zamieszkać w pobliżu nie byłoby miejsc? Owszem, to ironia. Lecz tak niestety jest. Trochę dziwne, ale cóż. Już robi się ciemno, a ja nie mam gdzie się podziać. Zaczynam żałować tego wyjazdu. Co ja teraz zrobię?

Później 
Chris Biersack
-Chris!-usłyszałem zapłakany głos małżonki
-Co się stało?-zdziwiłem się
-Coś okropnego-sięgnęła po chusteczkę i wytarła nos-Nie uwierzysz
-Szybko mów, bo zaczynam się niepokoić-objąłem Amy ramieniem-A gdzie mały Andrew?
-Właśnie w tym problem-pokazała mi jakiś list. Przeczytałem go i nie moglem uwierzyć własnym oczom
-Jak to! Tak nie może być! przecież on nie ma jeszcze 18 lat!- Chodziłem po pokoju zdenerwowany, a moja żona cały czas płakała
-Co zrobimy?
-Daj telefon, zadzwonię do Jake'a. Przecież za nim poleciał.

*Rozmowa telefoniczna*

-Halo?
-Pitts! Jak dobrze, że odebrałeś!
-Co się stało, panie Biersack?
Opowiedziałem mu wszystko razem z tym, że wieczorem dziwnie się zachowywał, o historii z tym listem i o tym, że Andy może być właśnie niedaleko niego.
-ŻE CO?!-krzyknął zdenerwowany gitarzysta-JAK TO JEST TERAZ W LA?!
-Sami nie mogliśmy uwierzyć-podrapałem się z tyłu głowy
-Idę go szukać. Skoro leciał tym samym samolotem co ja, nie powinien być daleko, ponieważ wylądowaliśmy 2 godziny temu
-Jesteś pewien, że Ci się uda? Wiesz, to jest duże miasto i to dla Ciebie tylko uczeń.. Nie musisz tego robić, jeśli nie chcesz
-Ale ja chcę! A teraz nie marnujmy czasu!- Po tych słowach się rozłączył.

Chwilę potem
Jake Pitts

Nie mogłem uwierzyć, jak głupi jest ten chłopak. Wylecieć samemu, do nieznanego miasta w tak młodym wieku + Bez zapewnionego noclegu? Chyba go coś popierdoliło! 
Zdenerwowany wyleciałem jak petarda z mojego mieszkania i biegłem przez ulice Los Angeles. Mijałem wychudzonych, ludzi na wózkach przez nadwagę, czarnych, białych, turystów, tubylców, lecz małego Biersacka już nie. Stanąłem w miejscu, by odsapnąć i zastanowić się, gdzie taki nastolatek mógłby się wybrać. Wchodziłem do pensjonatów, hoteli, lecz jego nadal nie znalazłem. Wkurzony jak nigdy skierowałem się w stronę parku. To był dobry pomysł. Od razu poznałem twarz Andrewa. Spał na ławce niedaleko fontanny, a obok niego były dwie walizki. Cieszyłem się, że znalazłem go tak szybko, jednak nie uśmiechało mi to, że młody był teraz kilkaset kilometrów od domu rodzinnego. Postanowiłem go obudzić.
-Jake, co ty tu robisz..?-zapytał ziewając
-Raczej to pytanie skieruję do Ciebie-pociągnąłem go za koszulkę-A teraz, idziesz ze mną.
W drodze powrotnej oboje milczeliśmy. Raz na jakiś czas spoglądałem na niego ukradkiem, a on na mnie, jednak utrzymywaliśmy ciszę. Po 10 minutach dotarliśmy do mojego mieszkania. Kazałem mu się rozgościć, a ja już chciałem dzwonić do jego rodziców, gdy zauważyłem jakąś zapisaną kartkę papieru wystającą z najmniejszej kieszeni walizki chłopca. Na środku pisało "Knives and pens".
-Co to jest?-zapytałem zaciekawiony.