sobota, 25 kwietnia 2015

Rozdział 13

-Mark....-wykrztusiłam z siebie.
Lecz ten nie zareagował. Stał z miną 'zabiję Cię dziwko' i patrzył raz na mnie, raz na Ashley'a. 
-Kto to?-zapytał Purdy tak, by Mark również to słyszał.
-Mój chłopak-Gdy to powiedziałam wciąż oszołomiona, brunet lekko się zdziwił i poprawił szybkim ruchem włosy. Hmm, mogłam mu wcześniej powiedzieć.
-Były, Juliet.-Mój "były" podszedł od mnie i spoliczkował mnie. Ledwo udawało mi się powstrzymać łzy-Były.
Ash przyparł Mark'a do ściany i groził mu, że zadzwoni po policje, nie traktuje się tak dziewczyn itp. A ja, Juliet Ferguson, trzymałam dłoń na miejscu, gdzie chłopak mnie spoliczkował płacząc. 
-Nawet nie zapytasz, kto to jest?-Zrywa ze mną, bo widział mnie z innym facetem... aha. Jestem mądra, że dopiero teraz go zapytałam. 
-Gdyby Ci na mnie zależało, nie poszłabyś z nim gdziekolwiek-Zmierzył wzrokiem Ashley'a, a potem tak po prostu odszedł.
-Świnia!-Krzyknęłam w jego stronę, a potem usiadłam przy ścianie.
-Juliet....-Zaczął Ash. Po jego minie było widać, że nie wie co powiedzieć-Nie bój się. Znajdziesz lepszego. Znowu kogoś pokochasz. Pewnie Ci na nim zależało, ale...
-Nie-przerwałam mu-Nie zależało mi na nim. Nie kochałam go. Tylko na początku.-Wytarłam nos.
-Co? To dlaczego nie cieszysz się z zerwania?-W sumie, mogę mu powiedzieć, nie mam nic do stracenia. Purdy powinien wiedzieć.
-Bo gdybym z nim zerwała, nie miałabym życia w szkole-odparłam obojętnie-Reszty nie musisz wiedzieć.
-Wystarczy-Wstał z ziemi-Choć mam nadzieję, że kiedyś mi powiesz. 
-Możliwe-Również wstałam. To.. idziemy na próbę?-Nie chciałam już myśleć o Mark'u. Najlepiej, gdybyśmy jak najszybciej wyszli z tego budynku. Zastanawiało mnie jednak, dlaczego wrócił tak szybko z Londynu. Miał być tam jeszcze przez kilka dni...
-Idziemy-Po jego słowach zeszliśmy na klatkę schodową.

Andy Biersack

Chodziłem po naszej sali do prób zdenerwowany. Gdzie do cholery podziała się Juliet i ten debil Ash? Jeśli on jej coś zrobił, to go zabiję, przysięgam. Jednak jeśli ona mu coś zrobiła, to mogę oddawać jej moją pensję. Jinxx rozmawiał z kimś przez telefon, a Jake i Gilbert wprowadzał zmiany w linii melodycznej Knives and Pens. Bo nie może być, jak Andy napisał piosenkę, to oczywiste. W końcu drzwi się otworzyły, a do pomieszczenia wpadła zdyszana zaginiona dwójka. Cały czas się śmiali i żartowali. Próbując utrzymać normalny wyraz twarzy podszedłem do Juliet i się przywitałem. Niechętnie mi odpowiedziała, a potem wróciła do rozmowy z Purdy'm. Z nim nawet nie mam zamiaru utrzymywać kontaktu wzrokowego. Jak mnie koleś wkurwia. Zniszczył mi życie w Cinncinati, a teraz wchodzi z butami do mojej kariery kurwa mać. Z resztą nie rozumiem laski, przecież on jest od niej starszy o 6 lat! Gdybym ich nie znał i zobaczył na ulicy, oskarżyłbym Ash'a o pedofilie. Co ja bym dał, by go nie znać...W tej chwili podeszli do mnie Jake i Philip, do których dołączył Jeremy. Nie zwracałem uwagi na radosną dwójkę.
-Poprawiliśmy linię melodyczną do utworu-Wyszczerzył się Pitts.-Posłuchajcie.
Następnie gitarzysta włączył nową wersję piosenki. Nawet nie zdążyłem usłyszeć mojego głosu w pierwszej zwrotce, ponieważ Ashley wybuchnął niekontrolowanym śmiechem..
-O co Ci chodzi?-zapytałem go, a ten nadal zwijał się ze śmiechu. Gdy przestał popatrzył się na mnie żałośnie i zaczął mówić.
-Jak to o co?-zaśmiał się krótko-Czy ty siebie słyszysz? Już matka Hetfield'a lepiej śpiewa! 
-Akurat Andy mógł usłyszeć jej głos-wtrąciła się siostra Jinxx'a-Tylko jak na niego krzyczy.
Miałem dość. Nie miałem zamiaru dłużej być z nimi w tym pomieszczeniu. Wyszedłem na korytarz. Gdy szedłem słyszałem jeszcze głos Purdy'ego, jak mówił, że idę się popłakać i pociąć. 
Zamknąłem drzwi i stałem w miejscu. Juliet po raz kolejny pomogła w wyśmiewaniu mnie. Zacząłem się zastanawiać czy dobrze zrobiłem mówiąc jej tyle o sobie? Wcześniej przeprosiła lecz zrobiła to znowu. 
Gdy chciałem wejść tam znowu i wygarnąć jej wszystko, zatrzymało mnie kogoś wołanie.
-Andy!-Kobieta podleciała do mnie i mocno przytuliła.
-Mama?-Ehh no tak, dziś kończy się mój tydzień w Los Angeles...

Juliet Ferguson

Biersack wyleciał jak strzała z sali konferencyjnej, a my z Ash'em turlaliśmy się po podłodze ze śmiechu. Przyglądali mi się Jinxx i Jake. Gilbert zabijał wzrokiem Purdy'ego, po czym wziął go na słówko. Ja po ataku śmiechu siedziałam spokojnie i już chciałam wyjmować telefon, by sprawdzić FB lecz Jeremy pociągnął mnie za rękę. Już myślałam, że oszczędzą mi kazania. 
-Co masz mi do powiedzenia?-zapytał mój brat krzyżując ręce.
-Ale o co ci chodzi?
-Po raz kolejny sprawiłaś Andy'emu przykrość-zatrzymał się, jakby nie był pewien co dalej powiedzieć-Chcesz, by tak Cię zapamiętał?
-Jak to zapamiętał?-Nie wiedziałam o co mu chodzi. Tak, jakby znał jego datę śmierci....
-Zastanów się.-Jinxx był poważny-Co się stało tydzień temu?
Chwilę się zastanawiałam, po czym odpowiedziałam.
-Andy przyleciał do Los Angeles.
-A dlaczego nie chciał iść na przesłuchanie?
W momencie zrozumiałam o co chodziło cały czas Ferguson'owi. Wyleciałam jak poparzona z pomieszczenia i szukałam wzrokiem Biersack'a po korytarzu. Ani żywej duszy. Wtedy usłyszałam jakąś kobietę wymawiającą jego imię. Głos słychać było z końca korytarzu, obok schodów. Jak najszybciej biegłam przed siebie, a gdy widziałam już twarz bruneta, zawołałam.
-Ty nie możesz wyjechać!

Rozdział w dialogach. tsaaa. Nie miałam czasu na dokończenie go wcześniej. Wybaczcie.  

czwartek, 16 kwietnia 2015

Rozdział 12

Gdy byłam już gotowa, wyszłam z pokoju i skierowałam się w kierunku drzwi wyjściowych, gdzie czekał już na mnie Ashley. Nie mam pojęcia, dlaczego chciał gdzieś ze mną wyjść i dlaczego akurat ja, no ale, nie chciałam być niemiła. W końcu gościu jest ode mnie znacząco starszy.. I muszę przyznać, nie w moim guście. Muszę pamiętać o tym, że mam chłopaka. Na szczęście nie ma go w mieście, wyjechał do Londynu. Wraca za 3 dni. Ta myśl mnie uspokoiła. Co by było, gdyby zobaczyłby mnie z innym? Mogłabym naściemniać, ze to mój kuzyn, jednak on zna moją rodzinę...Ehh. Zerwałby ze mną, nie miałabym życia w szkole, zasraniec skubany. Ale co miałam zrobić? Na początku naprawdę go kochałam i nie wstydzę się tego mówić otwarcie. Lecz gdy jego rodzice się rozwiedli i zamieszkał z ojcem, zmienił się. Nagle stał się bogatym i rozpieszczonym bachorem, który wszystkimi pomiata...
-Halo, Juliet, jesteś?-Z zamyślenia wybudził mnie głos Purdy'ego.-No w końcu. O czym myślałaś?
-Nie, o niczym-uśmiechnęłam się-To.. gdzie idziemy?
-Park odpowiada, czy wolisz iść na lody?-Ash poruszył wymownie brwiami.
-Jednak wybieram tą pierwszą opcję, muszę Cię rozczarować-odparłam i pociągnęłam go za rękę w stronę parku-Ciemno już się robi...
-Szkoda, że nie pociągnęłaś za coś innego-Stanął w miejscu i zaczął śmiać się jak głupi. Patrzyłam na niego tylko z miną: "serio?" i założyłam ręce na piersi.
Nie mówiliśmy później nic. Znaczy, on próbował mnie zagadywać, lecz ja się nie dawałam. Po chwili odpuścił i szliśmy w ciszy. Po w miarę krótkim dystansie w końcu stanęliśmy przed bramą parku i od razu do niego weszliśmy. Przy wejściu była fontanna. Usiadłam na murku wokół niej i zawołałam Ashley'a, by usiadł obok mnie. Gdy to zrobił, przeszłam do rzeczy.
-Chcesz bym pociągła?-spytałam, próbując utrzymać w miarę poważną minę. 
-Juliet, wracamy do domu-powiedział i przyłożył mi dłoń do czoła-Napalona.
Parsknęłam śmiechem.
-Chyba rozpalona, kotku-Po tych słowach znowu zaczęłam się śmiać. 
-Ale ja wiem, co powiedziałem-Zdziwiłam się i zaczęłam machać nogami.
-Chcesz bym pociągła?-Zapytałam ponownie-Rozbieraj się.
-Andy Ci nie wystarcza? Ma małego?-Popatrzył na mnie drwiąco. Nie skomentowałam tego. 
-Rozbieraj się-Wstałam i zaczęłam rozpinać jego koszulę. Facet patrzył na mnie niedowierzająco i próbował dobierać się do mojej koszulki-Najpierw ty.
Wzruszył ramionami. pozwolił mi działać.
Gdy rozpięłam w końcu tą cholerną koszulę (gdzie on ją kupił) postanowiłam się odezwać.
-Sam sobie spodnie ściągnij-odparłam obojętnie-Nie mam zamiaru użerać się z nieznanym dla mnie mechanizmem twojego paska. Gdzie ty kupujesz takie ubrania, których nie da się ściągnąć?!
-Żeby żadna niechciana laska nie pozbyła się moich ciuchów, zanim zdążę się zorientować-Uśmiechnął się głupio.
-Tia-wzruszyłam ramionami i czekałam, aż Purdy skończy. Gdy to się w końcu zdarzyło, szybkim ruchem zabrałam koszulę i dolną część garderoby bruneta i pobiegłam przed siebie. Ten nie ogarniał co się dzieje i stał w miejscu. Po chwili jednak zaczął za mną biegnąć w samej bieliźnie, haha. Z trudem powstrzymywałam się od śmiechu podczas sprintu. Park był pusty, a ponieważ było już po 22, niebo miało ciemny odcień. Już myślałam, że mnie nie dogoni, gdy w najmniej oczekiwanym momencie potknęłam się o jakiś kamień. Nie mogłam się podnieść. Ashley był jeszcze daleko. Skorzystałam z okazji i wrzuciłam jego ubrania na najniższą gałąź drzewa, przy którym leżałam. Było ciemno, a ponieważ Ash'a ciuchy również były ciemne, były ledwo widoczne. Te dureń w końcu mnie dogonił i wkurzony stanął przede mną. Założył ręce na piersi.
-Co ty znowu wymyśliłaś?!
Nic nie odpowiedziałam, tylko parsknęłam śmiechem po raz kolejny. Lecz nie tak donośnie jak wcześniej. Bolała mnie kostka, wręcz cholernie.
-Jejku, co sobie zrobiłaś?-Pochylił się nade mną.
-Nic-Próbowałam wstać, bez skutku.
-Jak to nic?! Dziewczyno, mogłaś ją złamać!-Wskazał na moją nogę.
-Nic mi nie jest. Tylko... Pomóż mi wstać.
Purdy podał mi rękę, dzięki czemu znowu stałam na nogach. Znaczy, nie do końca... Chłopak pomagał mi iść. Po dobrej godzinie wolnego marszu, gdy byliśmy już przy bramie wyjściowej, przypomniał sobie o swoich ubraniach. Oboje się roześmialiśmy (po raz setny, ale to szczegół) i wróciliśmy do miejsca mojego wypadku. Pomógł mi usiąść na ławce, a potem się ubrał. Było już po północy...  
Zmęczeni pokonaliśmy kolejny raz tą samą drogę. Już zapamiętałam, gdzie jaki kamień leży, naprawdę. Zadzwoniliśmy po taksówkę całodobową, która w trymiga przyjechała pod sam park. Jeszcze wcześniej Ash miał do mnie pretensje, co ja zrobiłam, to przeze mnie itp. Ale atmosfera była luźna. Nawet go polubiłam. Nawet.
Najpierw taksówkarz podjechał pod mój dom. Pożegnałam się z chłopakiem, zapłaciłam kierowcy i jakoś doszłam do domu z pomocą Jinxx'a. Zapomniałam, że dziś nocował w domu.. O dziwo się nie czepiał. Dzień dobroci dla Juliet czy wygrał w totka? Odprowadził mnie do pokoju i padnięta postanowiłam się położyć. Byłam tak strasznie zmęczona, że zasnęłam od razu.

Jeremy Ferguson 
 *4 godziny wcześniej* 

-Jeremy, jak dobrze, że jesteś!-Z kuchni słychać było głos mamy.
-Co się stało?-Chciałem wiedzieć, dlaczego już kilka dni temu planowała mnie akurat dziś ściągnąć do domu. 
-Porozmawiajmy. Usiądź.-Zrobiłem, jak kobieta powiedziała i założyłem nogę na nogę.-Musimy znaleźć Juju faceta.
-Ale... Ona ma chłopaka-Dostanę po ryju od siostry, ale czego się nie robi dla rodziców-Mark'a. 
-Ale ja o tym wiem-powiedziała obojętnie, na co ja się lekko zdziwiłem-On mi nie pasuje. Rozwydrzony bachor. Jaki twoim zdaniem powinien być idealny wybranek dla Juliet?
-Moim zdaniem to ona powinna wybrać sercem. Nie możemy decydować, z kim ma się związać. 
-Jeremy, co ty taki teraz nagle mądry?-zaśmiała się-Odpowiedz na moje pytanie.
-Mamo....-spojrzałem na nią kątem oka-Eh. Powinien słuchać tego co ona, musi być brunetem, bo ona blondynów nie cierpi, starszy, by mi kurdupli do domu nie przyprowadzała. Tyle-Wyliczałem na palcach.
-I ma mieć świadectwo z czerwonym paskiem-powiedziała dumnie.
-Tak, to też..-Przyznałem jej racje-Ale mamo, niech ona sobie sama wybierze chłopaka...
-Nie ma mowy-Odparła i wyszła z kuchni. Siedziałem przez chwilkę z miną: "WTF?!", a później sięgnąłem po kubek, by napić się kawy.
  
 Juliet Ferguson 

Rano zbudziły mnie promyki słońca, które przedzierały się przez szybę. Ehh, nienawidzę tej pory roku! Próbowałam leżeć jeszcze przez chwilkę, lecz po prostu się nie dało. Wkurzona wstałam i rozpuściłam loki z kucyka. Kilka razy ziewnęłam i raczyłam się ruszyć do szafy. Po dość długim namyśle zdecydowałam się na spódniczkę w kwiaty, koszulkę Mettaliki i zwykłe, czarne trampki. Włosy spięłam w luźny kok i udałam się do łazienki zrobić makijaż. Zazwyczaj nie maluję się mocno i dlatego musnęłam rzęsy tuszem, i usta pomalowałam różową pomadką. 
Gdy wykonałam już wszystkie poranne czynności postanowiłam zjeść śniadanie. Zrobiłam sobie zwykłą kanapkę z dżemem truskawkowym i napiłam się soku jabłkowego. Przywitałam się z Jeremy'm oraz rodzicami. Zachowywali się dziś dziwnie, no ale, ok. Gdy tylko chciałam coś powiedzieć bratu, ten śmiał się ze mnie i cały czas patrzył na mamę. Czasem go nie rozumiem....
Skoro nie dało się normalnie porozmawiać z Jinxx'em, wzięłam torebkę i postanowiłam, że pieszo pójdę do Andy'ego i Jake'a. Jinxx niech się piepszy, ma samochód, do niczego nie jestem mu potrzebna. Wyszłam z domu i skierowałam się w stronę pobliskich bloków, gdzie mieszkał Ashley. Miałam po niego przyjść na próbę. Jego mieszkanie znajdowało się tam, gdzie Mark'a. Kurwa. Ale mam szczęście, że jeszcze go nie ma w USA. Szybko wjechałam windą na czwarte piętro i gdy odnalazłam mieszkanie numer sześć, zapukałam do drzwi. Od razu otworzył mi gotowy do wyjścia Ash. Następnie oznajmił, że możemy ruszać. Wtedy drzwi mieszkania obok się otworzyły....
~~~
Patrzcie! Rozdział.
Nie miałam wcześniej czasu, przepraszam.
Myślę, że wszyscy już się domyślili, kto otworzył te drzwi, jednak chciałam utrzymać sytuację w napięciu.
Cóż, nie wyszło....

niedziela, 5 kwietnia 2015

Rozdział 11

ASH I ANDY NIE SĄ W TEJ SAMEJ KLASIE! Już wyjaśniam, zapomniałam na początku xd Purdy robi praktyki czy jak to tam w klasie Andsa. Był w ławce, ponieważ wtedy pani im coś tłumaczyła.

Andy Biersack

Chciałem się wycofać i po cichu wyjść z sali konferencyjnej, lecz gdy próbowałem to zrobić Ashley mnie zauważył i korzystając z zamieszania, przyparł do ściany. Nienawidzę chuja, ale kogo to obchodzi?
-Rodzice wiedzą o twojej małej przeprowadzce?-popatrzył się na mnie drwiąco.
Chciałem coś odpowiedzieć, ale reszta nas zauważyła. Ash uratował sytuację i coś im na ściemniał, a mnie czekała miła pogadanka z jakąś starą babą i wokalistą oraz gitarzystą Metallicy. Nieźle się ustawiłem, nie ma co. Niechętnie podszedłem do matki James'a i zacząłem rozmowę.
-Przepraszam za to...Szukałem koleżanki-W tej chwili Juliet tylko żałośnie na mnie popatrzyła i wróciła do rozmowy z wokalistą. Zaraz, to oni ze sobą rozmawiają?!
-Co ty młodzieńcze sobie myślisz!-Gdyby wzrok umiał zabijać, dawno bym leżał trupem-Podglądać dziewczyny! I jeszcze seniorów! Nie wychowali Cię?! Jak widać w tym wieku dżentelmena ze świecą szukać!
Trochę mnie to rozbawiło i z trudem powstrzymywałem się od śmiechu. Myślałem, że mi Hetfield coś uszkodzi, a jednak musiałem wysłuchiwać tylko gadanie jego matki. Diabeł nie taki straszny, jak go malują. 
Kobieta zdenerwowana zatrzasnęła drzwi i wyszła z pomieszczenia, a za nią powlókł się jej syn. Pożegnał się jeszcze z każdym oprócz mnie. Posłał mi groźne spojrzenie i wrócił do matki. 




Juliet Ferguson 

 Gdy tylko James zamknął za sobą drzwi podszedł do mnie ten siostrzeniec Gilberta, nie wiem jak mu tam. Wyglądał na trochę starszego ode mnie. Miał długie, czarne włosy, brązowe oczy i szczupłą sylwetkę. Zalatywało mi Pocahontas....
-Hej, jestem Ashley-chłopak oparł się o ścianę.
-Spierdalaj-Popatrzyłam na niego drwiąco i chciałam odejść, lecz mnie zatrzymał, przez co wylałam kubek z herbatą na swoją sukienkę.-Co robisz idioto!
-Porozmawiajmy-Schował ręce do kieszeni-Chodź na korytarz.
Nie chciałam, by mnie męczył, więc zgodziłam się. Jinxx'owi powiedziałam, że idę do toalety i zaraz wracam. Po chwili znajdowaliśmy się w wcześniej wymienionym pomieszczeniu. Próbowałam zmyć napój papierem i wodą, lecz było jeszcze gorzej. Zdenerwowana kazałam mu przejść do rzeczy.
-Co tu robi emosek?-zapytał.
-Kto?-zdziwiłam się.
-No Biersack-wzruszył ramionami-Robiłem praktyki w jego klasie.
-Rozwija karierę, a tobie nic do tego!-Wtedy przypomniałam sobie, że jesteśmy skłóceni. Wykorzystałam sytuację, by odegrać się na Andy'm..-Producent go wyśmiał, a ten zrobił aferę. 
-Tnie się nadal?-zapytał zaciekawiony.
-No, a jak-zaśmiałam się. To nie była prawda. Biersack nigdy się nie ciął, tylko, ponieważ miał styl podobny do emo, wszyscy myśleli, że to robi. 
-Zwierza ci się?-Jak widać, sam był rozbawiony.
-Kiedyś mi coś mówił o swojej rodzinie i miejscu zamieszkania, tyle-zmieniłam postawę, bo było mi niewygodnie-Pewnie ciekawy jesteś, skąd wiem, że się okalecza. Widziałam w jego łazience zakrwawioną żyletkę, myślę, ze to nie od golenia.
-Gdyby on miał jeszcze co golić-oboje wybuchnęliśmy śmiechem-Dobra, wracajmy.
Po tych słowach właśnie tak zrobiliśmy. Ash nie był taki zły, jak z opowiadań Andsa. Przynajmniej tak mi się wydaję. Gdy weszliśmy do sali konferencyjnej wszystkie spojrzenia były skierowane na naszą dwójkę. Andrew podszedł do mnie, zmierzył wzrokiem od góry do dołu i zaczął przesłuchanie. Co ja takiego zrobiłam? Tylko wyszłam porozmawiać z nowym członkiem zespołu.
-Czemu z nim poszłaś?!-Był naprawdę wkurzony.
-Nie decydujesz, co mam robić.-Chciałam pójść do brata, lecz ten mnie zatrzymał. Kolejny.
-Ja Cię tylko ostrzegam. Ashley to zły człowiek.-Mówił to bardzo poważnie, a ja zaczęłam się śmiać.
-A co, może nie chciał Ci pożyczyć czegoś ostrego?-W tej chwili zamilkł. Odszedł do Jake'a, zostawiając mnie samą. Zrozumiałam, że go tym uraziłam. Ale co miałam teraz zrobić?! Przyznać się, że naściemniałam Purdy'emu?! Nigdy.

W drodze powrotnej tylko Jake i Jinxx kipieli radością. Cały czas żartowali i się śmiali. Lecz ja i Andy siedzieliśmy cicho, jak mysz po miotłą. Mój kochany braciszek ani jego kolega nawet nie zauważyli, że jest z nami coś nie tak. Puścili w radiu jakąś tam płytę Kiss i podśpiewywali. Próbowałam ich uciszyć, ale się nie dało! Co im Gilbert nagadał, że są tak szczęśliwi? Postanowiłam się zapytać.
-"Knives and pens" ma już 10000 wyświetleń!-oznajmił ucieszony Pitts.
-I to jest powód waszej radości?-Zmierzyłam ich wzrokiem.
-Tak-odpowiedzieli chórem i wrócili do śpiewania. Jeremy, proszę, naucz się, zanim coś zaczniesz robić...


Gdy w końcu chłopcy odwieźli mnie do domu postanowiłam zaszyć się w swoim pokoju. Włączyć muzykę i przeglądać Facebooka, popijając herbatą. Ooo tak. Ale oczywiście u mnie tak się nie da. Ktoś zadzwonił do drzwi, a ponieważ byłam sama w domu otworzyć musiałam ja. W pośpiechu, by mieć więcej czasu dla siebie podeszłam do wejścia. Ku mojemu zdziwieniu stał tam Ashley. Skąd on miał mój adres?! nie zdążyłam zapytać, bo do razu zaczął mówić. 
-Uprzedzam, twój adres dał mi Jeremy-uśmiechnął się-Mam propozycję. Pójdziemy gdzieś? Mamy razem pracować, więc może się trochę poznamy?
-Nie lubię mówić o sobie.
-To ja będę opowiadał. No, zgódź się! Przecież to nie jest propozycja seksu-zaśmiał się i poruszył brwiami.
-Mam taką nadzieję. To czekaj, ogarnę się-Po tych słowach poszłam do łazienki, by poprawić makijaż.


Więc o to kolejny rozdział. Zaczęłam go we wtorek, jednak kompletnie nie miałam weny i dokończyłam dzisiaj. Kto czyta komentuje!

niedziela, 29 marca 2015

Rozdział 10

-Przecież ona tu przed chwilą była!-Westchnął zmartwiony Jeremy, ocierając pot z czoła-Myślałem, że ma chociaż trochę rozumu, by nie włóczyć się po nieznanym budynku!
-No to nie stójmy tak, tylko szukajmy-oznajmiłem, na co wszyscy zerwali się na nogi. Jake i Jinxx mieli przeczyścić pierwsze piętro, a ja drugie. Gilbert też chciał pomóc, więc mu zostało trzecie. Jak na złość, ja miałem najgorzej, ponieważ na drugim było najwięcej pomieszczeń i ten kretyn ma właśnie swoją siedzibę tutaj.
Wyszedłem z pokoju i zacząłem uważnie przeczesywać wzrokiem korytarz. Nie było wielu ludzi, więc na szczęście nie było tak trudno. Wchodziłem po kolei do każdego pomieszczenia przepraszając cały czas za wtargnięcie. Ani śladu Juliet. Wtedy do głowy wpadł mi pomysł. Przecież mogła iść do łazienki! W szybkim tempie tam popędziłem i gdy byłem już przed nią, otworzyłem drzwi. No cóż, trochę nieswojo się czułem będąc w damskiej toalecie, ale trudno, było pusto. Znaczy, tak myślałem, dopóki nie usłyszałem spłuczki. Przestraszony szybko wszedłem do jednej z kabin, stając na kiblu, by zobaczyć czy to nie nasza zguba. Lecz to nie był za świetny pomysł... To nie była Juliet, tylko jakaś starsza kobieta. Gdy mnie zobaczyła szybko się ubrała i wybiegła z krzykiem. No wiem, że nie jestem piękny, ale bez przesady...
Wybiegłem z łazienki by znaleźć się na korytarzu. Dziwne. Nigdzie jej nie ma, a przeczesałem całe piętro. Może Jake i Jinxx ją znaleźli? 

Juliet Ferguson 


W pokoju, w którym byłam z chłopakami było strasznie duszno, więc korzystając z chwili ich nie uwagi wyszłam na korytarz. Podeszłam do ściany i osunęłam się na ziemię ciężko oddychając. Tak już mam, gdy siedzę w małym pomieszczeniu i w dodatku jest mało czym oddychać. Gdy wróciłam do formy postanowiłam się przejść po studiu nagraniowym. Mam nadzieję, że Jeremy nie zauważył, że nie ma mnie z nimi. Podśpiewując pod nosem "One" szłam przed siebie. Zdziwił mnie widok biegnącej staruszki do windy, no ale, to Los Angeles, czego się mogłam spodziewać. Lecz zastanawiało mnie, skąd ona się tu wzięła.. No nic, szłam dalej. Zeszłam schodami na parter i stanęłam jak wryta. Przede mną stał James Hetfield rozmawiający przez telefon. Słyszałam, że się z kimś kłócił. Nerwowo poprawiałam włosy i zmieniałam co chwilę pozy. Gdy skończył konwersację, od razu podbiegłam do wokalisty.

-Pan Hetfield?-zapytałam nieśmiało. Oczywiście, że wiedziałam, że to on, ale nie miałam pojęcia, jak zacząć rozmowę.
-Tak, a kto pyta?-odpowiedział pytaniem na pytanie wkładając telefon do kieszeni spodni.
-Jestem Juliet-uśmiechnęłam się lekko-Uwielbiam Metallicę! I pana!
-Yhm, dziękuję-odpowiedział obojętnie-To jak, chcesz zdjęcie czy autograf? Nie mam czasu.
-Ja....
Nie zdążyłam nic powiedzieć, bo na parter wpadł wkurzony Biersack. 
-Juliet kurwa!-stanął obok mnie i otarł pot z czoła-Gdzieś ty była?! Wszyscy Cię szukają!
-O to ja wam nie przeszkadzam-wtrącił James i już chciał odejść, gdyby nie to, że go zatrzymałam.
-Bo ja chciałam z panem zdjęcie-Wyszczerzyłam się-Andy, bądź fotografem. Chociaż w tym nie przeszkodzą ci rodzice-puściłam mu oczko.
Na odpowiedź prychnął tylko i zrobił nam fotkę. 
-Miło było Pana poznać-W tej sposób pożegnałam mężczyzne, który wyszedł na parking.
-Czy to... czy to był...-Andrew nie mogł uwierzyć własnym oczom-Czy to był James Hetfield?!
-Tak debilu, a ty wpadłeś jakbyś miał padaczkę i wszystko zepsułeś! Tu nie kupisz po dobrej cenie ostrej żyletki. Przykro mi, tym razem będziesz musiał użyć noża. Pomogę-Popatrzyłam na niego wkurzonym wzrokiem, na co nie zareagował.
-Serio? Ty też?-popatrzył na mnie zawiedziony kiwając głową-Myślałem, że w końcu znalazłem osobę, która nie będzie się ze mnie naśmiewać!
-Nie chciałam-bezskutecznie chciałam go złapać za nadgarstek. Pięknie Juju, spierdoliłaś wszystko!

Andy Biersack 


Byłem wkurzony na siostrę Jinxx'a. Czy oni wszyscy muszą przypominać mi o tym, że kiedyś się ciąłem?! Serio?! Po małej kłótni wyszedłem na dwór, by ochłonąć. Oparłem się o ścianę i rozpiąłem koszulę. Dosyć, że byłem cały spocony po szukaniu Juliet, to jeszcze jest tak strasznie gorąco! Odgarnąłem włosy z czoła i odetchnąłem głęboko, próbując się skupić. Przebaczyć jej, czy nie? Przecież nie wiedziała, że aż tak mogą zaboleć mnie jej słowa, ale mogła nie zaczynać. W sumie była zła, że przeszkodziłem jej w rozmowie z wokalistą jej ulubionego zespołu. Wstałem, by znowu ją poszukać i przeprosić. Nie chcę, by miała mnie za obrażalskiego. Wtedy zatrzymał mnie Gilbert i oznajmił, że wszyscy mamy spotkać się w sali konferencyjnej na trzecim piętrze. Mamy ważne sprawy do obgadania co do mojej kariery. Trudno, Juliet przeproszę w drodze do domu. Pojechałem windą na to trzecie piętro szukając wzrokiem na plakietkach na drzwiach napisu "sala konferencyjna". Była na samym końcu. Zatrzymałem się na chwilkę i popatrzyłem przez okno budynku. Stąd był widok na plażę w oddali. Naprawdę szkoda, że muszę opuszczać to miejsce. Spokojnie zostałbym tu do śmierci. W końcu znalazłem się przed wejściem do sali. Zapukałem i gdy usłyszałem zaproszenie, wszedłem do środka. Pokój nie wyróżniał się za bardzo. Jak poprzednie pomieszczenie, miał żółto-pomarańczowe ściany, lecz tym razem na środku stał ogromny drewniany stół obtoczony z tego samego materiału krzesłami. Na ścianach wisiały różne obrazy i na półkach stały nagrody dla różnych producentów muzycznych z tego studia. No, no, chyba  dobrze zrobiłem, że zgodziłem się na współpracę z Philip'em. O wilku mowa, ponieważ ten wstał i zaczął mówić o wrzuconym przez niego nagraniu "Knives and pens". A więc on za tym stoi! Jednak nie miałem mu tego za złe, w końcu, tyle wyświetleń...Potem chciał nam kogoś przedstawić, na co w trójkę odskoczyliśmy do tyłu (Juliet siedziała cicho i wpatrywała się w jeden punkt). Gdy producent muzyczny wrócił, zaczął mówić.
-Jak wiecie, chcę, by każdy wypromowany przeze mnie zespół był jak najbardziej profesjonalny, albo przynajmniej do tego dążył. Macie wokal, dwie gitary elektryczne, ale nie sądzicie, że lepiej by wszystko brzmiało z innymi instrumentami? Dlatego przedstawię wam kogoś-Gilbert wykonał jakiś dziwny ruch ręką. W tej samej chwili do pokoju wszedł... zaraz... czy to...-O to Ashley, mój siostrzeniec. Będzie grał na basie.
na jego widok momentalnie znieruchomiałem. Co on tu robił?! Dlaczego akurat on?! Ash patrzył tylko na mnie i uśmiechał się sztucznie. Nie zdążyliśmy się "poznać", bo do pomieszczenia wpadł nie kto inny, jak James Hetfield.
-Gilbert, moja mama mówiła, że twoja nowa gwiazdka podglądała ją w łazience na drugim piętrze!-Gdy to powiedział zza drzwi weszła ta sama starsza pani, którą widziałem podczas poszukiwania Juliet. Na co ja sobie zasłużyłem?

Aż sama się zdziwiłam, że tak szybko dodałam rozdział. Mam teraz po prostu wenę i o to jest, już 10. Dziękuję za komentarze ♥

sobota, 28 marca 2015

Rozdział 9

Andy Biersack 


O równej 14:00 miało rozpocząć się spotkanie z Gilbert'em na temat naszej współpracy. Nie ukrywam, stresowałem się i to bardzo. Zwłaszcza, że to to studio, w którym pracuje również gościu, który mnie wczoraj porządnie zjechał. Nie chcę go już widzieć na oczy, co będzie nieuniknione. Noi co Andrew Dennis Biersack ma zrobić? Problemem też jest to, że za 5 dni wylatuję do rodzinnej miejscowości, nie ważne czy odniosę sukces, czy też nie. Choć w sumie kto wie, może rodzice przekonają się do mojej kariery? Pozwolą mi spełnić marzenie? Szczerze to w to wątpię. 
Włączyłem laptopa i usiadłem na łóżku, kładąc go sobie na kolanach. Gdy wszystko się załadowało wszedłem na Facebook'a, zobaczyć, co u moich 'ukochanych' znajomych. David jest w związku z Carolyn... Że co?! Oni razem?! Przecież oni się nienawidzili! Już bardziej prawdopodobny byłby mój związek z David'em... Dobra Andy, stop, zachowujesz się jak nastolatka. Jak to George i Sue zerwali...
Gdy tak przeglądałem internet szukając czegoś ciekawego, przyszło mi powiadomienie o treści "Juliet Ferguson zaprasza Cię do znajomych". Nie ukrywając zdziwienia zaakceptowałem zaproszenie, następnie chciałem wrócić do wcześniejszych czynności, lecz dostałem wiadomość. To Juliet.
 J: Hej, co tam? ^^
tak szczerze nie miałem ochoty z nikim pisać, ale nie chciałem być nie miły więc szybko zabrałem się za odpisywanie.
A: Hej, no nic, a tam?
Ja pierdole, Andy! Serio? Nie umiesz wymyślić tematu? Wszystkie laski twoje.
 J:Zgadnij czego słucham.
A: Hmmm... no nie wiem, Metallicy? : ))
J: Nie. Zgaduj dalej.
Byłem pewien, że słucha właśnie ich, więc byłem lekko oszołomiony...
A: Jezu, no. Nie mam pojęcia. Oświecisz mnie?
J: Knives and Pens ;)
A: Jak to mojej piosenki...
J: Normalnie? Muszę przyznać, świetna jest!
A: Ale jak to K&P... Przecież tego nigdzie nie ma!
J: Jesteś w błędzie. 
O co jej chodzi? Jak to znalazło się w internecie...
A: Daj link.
Gdy mi go wysłała, od razu w niego kliknąłem. To było nagranie jak śpiewałem w studiu! Ale zaraz, zaraz... Kto to nagrywał? Nie widziałem, by ktoś to robił. Nagle zrobiłem wielki facepalm. Andy, naprawdę? Przecież teraz wszędzie są kamery! Zwłaszcza w takich wielkich wytwórniach. Teraz zagadka, kto to wrzucił. Nick na Youtube składał się z przypadkowych (Jak dla mnie) liter. Teraz się tego nie dowiem... 
Pożegnałem się z siostrą Jinxx'a i od razu pobiegłem do Jake'a z laptopem. Knives And Pens nadal było włączone. Położyłem urządzenie przed nim, na stole w salonie. Następnie zabrałem mu pilota i wyłączyłem telewizor. Kazałem mu siedzieć bez słowa i słuchać. W trakcie piosenki chciał coś powiedzieć, lecz go uciszałem. Gdy utwór się skończył, do tej pory miał zdziwiony wyraz twarzy. 


-Ale..Jak to...-Patrzył raz na mnie, raz na laptopa-Jakim cudem to jest na Youtube?!
-Nie mnie się pytaj-Odparłem obojętnie, opierając się o szafkę w salonie.
-Kto to wrzucił?-Po zadaniu tego pytania, zjechał myszką na dół, by dowiedzieć się, kto jest autorem filmu. Po jego minie było widać, że nic ciekawego jednak się nie dowiedział.-Cholera.
 -Jak myślisz, kto może być autorem?-zapytałem przyjaciela.
-Nie mam pojęcia-Odgarnął włosy z czoła i westchnął głęboko.
-Zaraz, zaraz...-Usiadłem obok Jake'a-Ile mamy wyświetleń?
-Od wrzucenia wczoraj wieczorem, 7600-uśmiechnął się lekko-No mały, niezły wynik!
-A komentarze?
Sprawdziliśmy więc opinie. Zdania były podzielone.
"Świetna piosenka! Rozumiem przekaz doskonale."
"Hahahahaha, łapka w dół i spierdalam"
"Co to ma być? Wyje jak hiena. Ani to ładne, ani utalentowane. Żebyś się teraz nie popłakał"
"Od razu mi sie spodobała"
"Pedał"
"Emo"
-Czeka mnie świetlana przyszłość-prychnąłem.
-Nie przejmuj się hejterami. Ważne, że są osoby, którym podoba się twoja praca. Na nich się skup.
-To nie będzie łatwe.
Pitts spojrzał na zegarek i od razu zerwał się z miejsca.
-13:45-powiedzial, w pospiechu ubierając buty-Jedziemy! Jinxx i Juliet pewnie już czekają.
-Ok, to chodźmy.
Po ubraniu się wyszliśmy z mieszkania i na parkingu zauważyliśmy zdenerwowane rodzeństwo. Przywitaliśmy się i ruszyliśmy w drogę. Jechał za nami swoim samochodem, prawnik, znajomy Ferguson'ów. przeczyta kontrakt i wykryje rzeczy, których my byśmy się nie domyślili. Na telefonie sprawdziłem jeszcze wyświetlenia na "Knives and Pens". 8000. Uśmiechnąłem się lekko i resztę drogi spędziłem na rozmowie z Juliet i słuchaniu muzyki.
Przy wejściu do studia czekał na nas nie kto inny, jak Philip Gilbert. 

nie mogłam się powstrzymać.. tak, to mnie śmieszy

Podaliśmy sobie dłonie i weszliśmy do środka. Gilbert kazał skierować się do pomieszczenia nr7, a on sam poszedł jeszcze do jego prywatnego ksera po kontrakt. Nie było daleko, więc bez problemu dotarliśmy na miejsce. Otworzyliśmy drzwi wcześniej danymi nam przez producenta muzycznego kluczami. Znaleźliśmy się w dość dużym pomieszczeniu ze ścianami żółtego oraz czerwonego koloru. Na środku stał stolik z sześcioma krzesłami oraz wielki dywan. Zaraz obok było studio nagraniowe. Z okien widać było Los Angeles. Od razu mi się tu spodobało, nie ukrywam. 
Gdy wszyscy usiedliśmy, właśnie wtedy wrócił Philip. Mężczyzna trzymał w rękach kontrakt, który przekazał naszemu prawnikowi. Usiadł obok nas i zaczął rozmawiać to z Jake'm, to z Jinxx'em. Do mnie też dość dużo mówił, lecz nie za bardzo wszystko rozumiałem. Przecież jestem zielony w Show Biznesie...
 Gdy prawnik odstawił pismo na stół, oznajmił, że nie ma nic podejrzanego. Gilbert tylko się szczerze uśmiechnął i razem z Pitts'em, i Ferguson'em podziękowali mu i odprawili do drzwi. Zapytali mnie wcześniej czy jestem pewny swojej decyzji i podpisałem w odpowiednich miejscach.
-Zaraz, gdzie Juliet?-zapytał przestraszony Jeremy.

~~~
No.. oto kolejny rozdział.
Jak widzicie, jest nowy nagłówek. Taki prosty. 
Nadal ubolewam nad tym, że nie mogłam jechać na koncert, dołując się In the end.
Wcale nie słucham tego już 2 dzień w kółko, pfff...
A wam, jak podobał się koncert?
Czy tylko ja płakałam, jak oglądałam filmik, na którym chłopcy mówili po polsku?
Oraz z tego, że Ash tak docenił plakat i wstawił z nim zdjęcie?


sobota, 21 marca 2015

Rozdział 8

Andy Biersack 


Już mieliśmy wyjeżdżać, gdy Jake wysiadł z samochodu. Podszedł do jakiegoś kolesia w garniturze i zaczął z nim rozmawiać. Wtedy oboje popatrzyli na mnie. Pewnie ma do mnie pretensje, że nie mam szacunku dla 'takiej ważnej osoby'. Pitts już wracał, więc zapiąłem pas i usiadłem wygodniej. Jednak otworzył drzwi od mojej strony...
-Młody, wysiadaj-powiedział surowo. Yhym, znowu czeka mnie jakaś pogadanka.
Bez słowa zrobiłem to, o co mnie prosił i podszedłem niepewnym ruchem do mężczyzny.
-Philip Gilbert*-Podał mi rękę-Pitts, możemy porozmawiać na osobności?
 Gitarzysta bez żadnego entuzjazmu ruszył w stronę auta, a następnie do niego wsiadł. Przyglądał się nam i próbował coś wyłapać z rozmowy, lecz byliśmy na tyle daleko, że nic nie było słychać.
Mężczyzna na oko był dość młody. Był dobrze zbudowanym blondynem, o niebieskich oczach. Miał lekki zarost. Trzymając ręce w kieszeni, przyglądał mi się. No wiem, że nie jestem piękny, no ale bez przesady...


-Jak myślisz, dlaczego chcę z tobą rozmawiać?-zapytał.
Tak naprawdę wiedziałem, chcą ode mnie przeprosin. Jednak nie mogłem tego tak po prostu powiedzieć....
-Nie mam pojęcia-skłamałem. Bo co miałem powiedzieć? 
-Naprawdę? Pomyśl-uśmiechnął się lekko.
-Dobra. Chcesz mnie okrzyczeć tak? Śmiało, chcę szybciej wrócić do domu.
 -Nie-spojrzał na mnie dziwnie uśmiechając się-Przyszedłem tu, by zaproponować Ci kontrakt, ale jak nie chcesz-Powoli zaczął odchodzić.
Stałem jak wryty. Nie umiałem wykrztusić żadnego słowa. Choć pewnie żartował, wydawało się, że mówił to całkiem poważnie.
-Czekaj-Udało mi się coś powiedzieć z tego oszołomienia.-Jak to?
Zawrócił.
-Normalnie. Nie chcesz być sławny? Chyba właśnie po to tu przyjechałeś. Tamten to dupek, ale nie zwracaj na niego uwagi. Choć nie słyszałem pierwszej zwrotki i tak piosenka mi się podobała-Zaraz... Philip to ten, który wszedł w połowie utworu!-masz talent. To jak?
-Przecież to trzeba tyle najpierw załatwić... Podpisać kontrakt, nagrać piosenkę, wybić się i tak dalej-podrapałem się z tyłu głowy.
-Dlatego będziemy iść małymi kroczkami.
Nie zdążyłem odpowiedzieć, ponieważ przyleciał Jinxx z rogalem na ryju i podając dłoń Gilbertowi, zaczął z nim rozmawiać.
-Jezu stary, ile się nie widzieliśmy!-zauważył Jeremy, ignorując moją obecność.
-Lata-odpowiedział Philip-To twój podopieczny?-wskazał ruchem ręki na mnie.
-Przyjaciela, ale też po części mój. Coś się stało?-zapytał zdziwiony tym pytaniem gitarzysta.
-Powiedz, Andy-poprosił mnie kolega Ferguson'a.
-Pan Gilbert proponuje mi kontrakt-W tej chwili z samochodu wylecieli jak petarda Jake i Juliet, biegnąc w naszą stronę. Ja chyba jako jedyny nie cieszyłem się jak małe dziecko...
-Po 1: Nie mów na mnie pan, tylko po imieniu, po 2: pasuje wam taki układ?
-Pewnie! Jesteś moim przyjacielem i ufam Ci, wierzę, ze nas nie oszukasz-Jinxx popatrzył prosząco na mnie, na co ja tylko pokiwałem głową. Jake stał zdenerwowany, a Juliet błądziła gdzieś myślami.
-Przyjdźcie jutro, to obgadamy szczegóły-Mężczyzna dał mi swoją wizytówkę z adresem i odszedł szukając swojego auta.
My wsiedliśmy do naszego. Zapiąłem pasy i otworzyłem lekko okno, ponieważ samochód zdążył się już nagrzać w słońcu. Przez chwilę panowała cisza, lecz gdy Pitts odpalił silnik, od razu się wydarł na Jinxx'a.
-Skąd wiesz, że nas nie oszuka?!-gdyby można było zabijać wzrokiem, w aucie była by nas już tylko trójka-Jeremy, czy ty powariowałeś?! Dobra, to twój przyjaciel, ale nie wiadomo, czy nie działa fałszywie! Myślałem, że jesteś mądrzejszy!
-Ja mu ufam. Poza tym właśnie z nim Metallica ma kontrakt-Specjalnie popatrzył do tyłu na siostrę, lecz ta chyba nie słyszała-Nie wypowiadaj się tak o człowieku, którego nie znasz.
-Ok, ale ja tylko ostrzegam.
Potem jechaliśmy w ciszy, co u nas normalne. Jedynie z radia wydobywały się ciche dźwięki "Nothing Else Matters", przez co Juliet na twarzy miała banana.



 Później

Odkąd tylko przyjechaliśmy do domu, siedzę w swoim pokoju. Z jednej strony byłem BARDZO szczęśliwy, że mam szansę się wybić i nagrać piosenkę profesjonalnie, lecz z drugiej i tak muszę kiedyś wrócić do domu, więc nawet nie obchodzi mnie, czy podpiszę kontrakt, czy nie. Ehhh, sprawiedliwość.
Usłyszałem pukanie do drzwi, a następnie ich skrzypienie, gdy się je otwiera. W progu stanęła siostra Jeremy'ego, uśmiechając się do mnie ukratkiem.
-O czym tak myślisz?-spytała. 
-Nic, tylko...-Nadal męczyły mnie myśli o tym śnie. Co on oznaczał? W sumie, mógłbym jej go opowiedzieć. Może ona mi pomoże, a mam ochotę się komuś wygadać...
-Mów-usiadła obok mnie, a następnie poprawiła włosy. No nie miałem wyjścia, więc zacząłem mówić ze wszystkimi szczegółami. O dziwo, cały pamiętam i żadna 'scena' mi nie umknęła.
-I nie wiem, jaki był jego przekaz-podrapałem się z tyłu głowy.
-Nie myślałeś o tym, że to była metafora?-popatrzyła się na mnie.
-Ale czego?-zdziwiłem się-Myślałem o nim długo..
-Metafora życia. Wojna to 'synonim' wojny z samym sobą. Człowiek ma kompleksy. Wrogowie to ludzie, którzy Cię ranią w różny sposób. Lecz tym cieniem wcale nie jest osoba, tylko odwaga i wiara w siebie. Nawet w sytuacji, z której nie ma wyjścia, ona ratuje.
Chwilę siedziałem w ciszy i rozmyślałem nad wersją Juliet. Wojna, żołnierze, cień... to wszystko pasuje! Uścisnąłem ją tylko po przyjacielsku i podziękowałem. W końcu udało się rozwiązać zagadkę, która pewnie męczyła by mnie jak najdłużej. 

 
 

 Noo, w końcu skończyłam. Mimo, że nie było 4 komentarzy już go dodałam. 2 od jednej osoby się liczą jako 1...
Taki byle jaki, ale macie 2  sytuacje rozwiązane. 
*Philip Gilbert-Imię i nazwisko wybrane przypadkowo. 'Gra' go Ryan Tedder, ponieważ pasował mi do opowiadania.



poniedziałek, 16 marca 2015

Rozdział 7

Andy Biersack

Usłyszałem, jak Jinxx mnie woła, więc wyszedłem z pokoju sprawdzić, o co mu chodzi. Nadal nie miałem humoru i było to po mnie widać. Gdy zamknąłem drzwi i popatrzyłem w stronę wejścia, stał tam Jeremy z jakąś dziewczyną, nie wiem, może o rok młodszą ode mnie? Po jej minie widać było, że nie jest zadowolona z przyjazdu tutaj. Wpatrywała się w moją koszulkę, chyba lubi Metallicę. No cóż, nie będę tak stał bezczynnie, więc zapytałem:
-Coś się stało?-Dziewczyna tylko dziwnie na mnie spojrzała, a Jinxx przeszedł od razu do rzeczy.
-To jest Juliet-wskazał na długowłosą-A to Andy-Tym razem na mnie.
-Miło mi Cię poznać-podałem jej rękę, lecz ona tylko prychnęła i założyła ręce na piersi.
Ferguson tylko spojrzał na nią wzrokiem 'zabiję Cię' i zwrócił się do mnie.
 -Więc jak wiesz-mężczyzna wyciągnął telefon z kieszeni-Za równe 2 godziny masz spotkanie z wytwórnią. Wokalem zajmujesz się ty, a ja razem z Jake'em będę grał na gitarze. Potrzebujemy jeszcze kogoś do perkusji i chórków, a ona prezentuje się idealnie-Uśmiechnął się i czekał na moją zgodę.
-A co ja mam do tego?-zapytałem obojętnie-Niech gra, ale nie potrzebujemy chórków.
-Przepraszam, a czy ktoś zapytał się mnie?!-Dotąd siedząca cicho Juliet wstała i wrogo zmierzyła wzrokiem naszą dwójkę-Myślisz Jeremy, że będziesz decydować za mnie?! to się grubo mylisz. Nie jestem już taką małą i głupią dziewczynką, jaką byłam kiedyś. Wtedy mogłeś mnie wykorzystywać, ale teraz już się nie dam!
Jak to ją wykorzystywał? To kim ona dla niego była? 
-Spokojnie, siostra-Uspokajał ją. Ha! czyli to jego siostra. Dziwne, bo w ogóle nie są podobni-Myślałem, że się ucieszysz.
-A to niby dlaczego?!-Już warczała ze złości.
-A może dlatego, że w tym samym studiu nagrywa Metallica-Ferguson tylko się uśmiechnął, a z twarzy dziewczyny w momencie zeszła złość.
-I będę mogła ich zobaczyć na żywo?!-Podniecona tą wiadomością czekała na znak od brata, a ten kiwnął głową-Dawaj nuty!-skierowała się do mnie.
-A może tak proszę?-uśmiechnąłem się lekko-Dobra, chodź za mną.
Zrobiła tak, jak powiedziałem. Juliet aż podskakiwała ze szczęścia i nadal miała banana na ryju. Gdy dotarliśmy, z grzeczności otworzyłem drzwi i wpuściłem ją od środka. Bez słowa oboje usiedliśmy na łóżku. Sięgnąłem jeszcze tylko po tekst piosenki i dałem jej do rąk. 
-I jak? Dałabyś radę?-spytałem by się upewnić, ponieważ rozpisane było wszystko na gitarę, a ona gra na perkusji.
-Tak, dość łatwe-spojrzała na mnie-gram również na elektryku, także nie ma problemu.
Przez chwilę siedzieliśmy w ciszy. Dziewczyna rozglądała się po pokoju, a ja wpatrywałem się w dywan. Hmm, chyba nie znajdziemy tematu do rozmowy. W tej chwili do głowy przyszedł mi pewien pomysł, by przełamać pierwsze lody.
 -Od kiedy słuchasz Metallicy?-Chyba zadziałało. Od razu uśmiechnięta odwróciła się od mnie.
-Tak właściwie, od małego. Mój tata bardzo lubi rock, metal, post-hardcore itp. Zawsze mi puszczał "Nothing Else Matters" gdy kładłam się spać. Nie potrafiłam inaczej usnąć. Ale to było, jak byłam już trochę starsza. Pokazywał mi jeszcze inne zespoły, m in AC/DC, ale nie podobało mi się tak bardzo jak właśnie Metallica-zatrzymała się chwilę-I do tej pory ich kocham. 
-A jaka jest twoja ulubiona piosenka?


Rozmawialiśmy jeszcze tak długo, nawet nie zauważyliśmy, kiedy minęły te 2 godziny. Równo o 12:00 do pokoju wpadli jak burza Jake i Jinxx, najpierw przepraszając za wtargnięcie, a potem wyrzucając nas z pokoju. Kazali się ubrać i szybko wyjść z mieszkania na pole. W szybkim tempie wykonaliśmy te czynności, następnie wsiedliśmy do auta. Pitts, ponieważ on prowadził, odpalił samochód i ruszyliśmy w drogę. Mijaliśmy dużo sklepów, budynków mieszkalnych i drzew. Słońce bardzo mocno świeciło, więc zacząłem żałować, że ubrałem długie, w dodatku czarne spodnie. 
W końcu dojechaliśmy. Budynek był ogromny. W jasnych kolorach z ogromną ilością okien. Wokół niego rosły palmy. Podobno nazywał się 'Universal Records' z tego, co mówił Jake.

(Lepszego zdj nie miałam, przepraszam xd)

Weszliśmy głównym wejściem. Nikt nic nie mówił, więc ja też milczałem. Strasznie podobał mi się wystrój tego studia nagraniowego, zabierał wdech w piersiach. Pospiesznie weszliśmy do windy, która zabrała nas na drugie piętro. Wysiedliśmy z niej, a następnie skierowaliśmy się do czwartych drzwi po prawo. Znaczy, Jeremy nas prowadził, bo ja razem z Juliet byliśmy zieloni, jeśli chodzi o plan budynku. Nasz przewodnik zapukał, po czym weszliśmy całą czwórką do pomieszczenia. Przywitaliśmy się z ekipą, a ta kazała się nam pośpieszyć. Jake i Jinxx wyciągnęli swoje gitary, a Juliet zajęła miejsce przy perkusji. Ponieważ nie umiała na pamięć piosenki, jako jedyna miała kartkę. Wziąłem mikrofon do ręki, która cały czas mi się trzęsła. Próbowałem nie pokazywać tego, że chyba zaraz zemdleje ze stresu. Gdy wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna kazał nam zaczynać, tak też zrobiliśmy.

Alone at last, we can sin and fight. And I've lost all faith in this blurring light,
Stay right here we can change our plight.
Storming through this despite what's right.

One final fight, for this tonight.
Woah...
With knives and pens we made our plight.

Lay your heart down the end's in sight.
Conscience begs for you to do what's right.
Everyday it's still the same dull knife,
Stab it through and justify your pride.

One final fight, for this tonight.
Woah...
With knives and pens we made our plight.
Woah...
Well I can't go on without your love, you lost, you never held on.
We tried our best... Turn out the light,
Turn out the light.

One final fight, for this tonight.
Woah...
With knives and pens we made our plight.
Woah...
Well I can't go on without your love, you lost, you never held on.
We tried our best... Turn out the light,
Turn out the light. 
 W połowie utworu ktoś wszedł do pomieszczenia, jednak nikt sobie z tego nic nie robił. Gdy skończyliśmy, wszyscy milczeli. Zapatrzeni byli w mężczyznę w garniturze z okularami przeciwsłonecznymi na czubku głowy. Wziął oddech i po chwili przemówił:
-Skrzywdził Cię ktoś, dziecko?-popatrzył na mnie z drwiną.
Nie wiedziałem co odpowiedzieć, chyba spalę się ze wstydu...
-No chyba tak-cały czas patrzył na mnie jak na idiotę-Nie chyba, tylko na pewno! Tekst jest masakryczny, linia melodyczna jak wyciągnięta z dupy psa!-zaczął wyliczać-A twój wokal? Dziecko, idź do przedszkola, może Ci tam pomogą! A ty, Jacob'ie-zwrócił się do niego-Jeszcze raz przyprowadzisz mi taki koszmar, to pożegnasz się z szansą na karierę.
-Co Pan sobie myśli?!-Nie wytrzymałem-Że zacznę płakać, po tym, co Pan powiedział?! Nie, nie zacznę. Dałeś mi nadzieję, że będę mógł coś osiągnąć. Nie dam się tak traktować! Ta piosenka to dzieło mojego życia! Włożyliśmy tak dużo czasu, by było perfekcyjnie, a ty jeszcze krytykujesz! Może Ci się chamie nie podobać, lecz nie należy od razu mnie obrażać! Do przedszkola to raczej powinieneś iść TY i tylko TY. Jeśli jeszcze raz usłyszę skargę na mnie i na utwór, to będzie z Tobą źle-Nie miałem zamiaru mówić później na niego 'Pan'. Gdy skończyłem się wycierać, zamknąłem za sobą hukiem drzwi i pobiegłem do windy. 
Już ją zamykałem, gdy w ostatnim momencie wleciała Juliet.
-Jak się czujesz?-zapytała i usiadła obok mnie, na podłodze-Teraz Jer i Jake mają kazanie, jakie to niewychowane dzieci przyprowadzają...
-Ale co miałem zrobić?! Pozwolić się tak traktować?!-wstałem i wcisnąłem guzik windy, by pojechała na parter-Nie moja wina, że tak ostro reaguję na krytykę. 
-Ja na twoim miejscu zrobiłabym tak samo-uśmiechnęła się-też mam ciężki charakter, no, ale żyję. Nienawidzę krytyki.
-Coś nas łączy-wyszliśmy i poszliśmy na parking-No, zajebiście. Zapomnieliśmy, że żeby stąd pojechać potrzebne nam kluczyki i... Jake.
-Trudno, poczekamy-odezwała się i usiadła na ławce przed wejściem. Zrobiłem to samo.

Jake Pitts 


Po krótkiej pogawędce z szefuńciem udaliśmy się na parking. Chłopak sam zaprzepaścił sobie szansę na wybicie się. Jednak nie należy go też tak obwiniać. Rozumiem to, że się wkurzył, lecz mógł siedzieć cicho...
Szliśmy z Jinxxem do samochodu, gdy usłyszeliśmy wołanie Juliet i Andy'ego, którzy biegli ku nam. Dziwne, że ich nie zauważyliśmy. 
-Zapomnieliście o nas?-spytała nastolatka-przecież przechodziliście dokładnie obok nas.
-Do środka-warknął Jinxx. Nic dziwnego nie było w jego zachowaniu, źle znosi krytykę.
-No, ok, ok...-odpowiedziała jego siostra. Andrew był cicho.
Już miałem odpalać silnik, lecz zatrzymał nas jakiś facet w garniaku, który machał, byśmy stanęli. Wyszedłem z samochodu i podszedłem, by zapytać, o co chodzi. 
-Mógłbym na chwilę małego?-wskazał na siedzącego z tyłu Biersacka. Zapowiada się  niezła kłótnia. 

~~~~
I oto jest, rozdział 7. Jeśli czytasz, to skomentuj! Nawet z anonima, tylko się podpisz! Dodałam obserwatorów, więc można klikać.
Na początku było tyle komentarzy, a teraz ledwo 2.
więc, jeśli chcecie kolejny rozdział, muszą być 4 komentarze.
Da się zrobić?