czwartek, 16 kwietnia 2015

Rozdział 12

Gdy byłam już gotowa, wyszłam z pokoju i skierowałam się w kierunku drzwi wyjściowych, gdzie czekał już na mnie Ashley. Nie mam pojęcia, dlaczego chciał gdzieś ze mną wyjść i dlaczego akurat ja, no ale, nie chciałam być niemiła. W końcu gościu jest ode mnie znacząco starszy.. I muszę przyznać, nie w moim guście. Muszę pamiętać o tym, że mam chłopaka. Na szczęście nie ma go w mieście, wyjechał do Londynu. Wraca za 3 dni. Ta myśl mnie uspokoiła. Co by było, gdyby zobaczyłby mnie z innym? Mogłabym naściemniać, ze to mój kuzyn, jednak on zna moją rodzinę...Ehh. Zerwałby ze mną, nie miałabym życia w szkole, zasraniec skubany. Ale co miałam zrobić? Na początku naprawdę go kochałam i nie wstydzę się tego mówić otwarcie. Lecz gdy jego rodzice się rozwiedli i zamieszkał z ojcem, zmienił się. Nagle stał się bogatym i rozpieszczonym bachorem, który wszystkimi pomiata...
-Halo, Juliet, jesteś?-Z zamyślenia wybudził mnie głos Purdy'ego.-No w końcu. O czym myślałaś?
-Nie, o niczym-uśmiechnęłam się-To.. gdzie idziemy?
-Park odpowiada, czy wolisz iść na lody?-Ash poruszył wymownie brwiami.
-Jednak wybieram tą pierwszą opcję, muszę Cię rozczarować-odparłam i pociągnęłam go za rękę w stronę parku-Ciemno już się robi...
-Szkoda, że nie pociągnęłaś za coś innego-Stanął w miejscu i zaczął śmiać się jak głupi. Patrzyłam na niego tylko z miną: "serio?" i założyłam ręce na piersi.
Nie mówiliśmy później nic. Znaczy, on próbował mnie zagadywać, lecz ja się nie dawałam. Po chwili odpuścił i szliśmy w ciszy. Po w miarę krótkim dystansie w końcu stanęliśmy przed bramą parku i od razu do niego weszliśmy. Przy wejściu była fontanna. Usiadłam na murku wokół niej i zawołałam Ashley'a, by usiadł obok mnie. Gdy to zrobił, przeszłam do rzeczy.
-Chcesz bym pociągła?-spytałam, próbując utrzymać w miarę poważną minę. 
-Juliet, wracamy do domu-powiedział i przyłożył mi dłoń do czoła-Napalona.
Parsknęłam śmiechem.
-Chyba rozpalona, kotku-Po tych słowach znowu zaczęłam się śmiać. 
-Ale ja wiem, co powiedziałem-Zdziwiłam się i zaczęłam machać nogami.
-Chcesz bym pociągła?-Zapytałam ponownie-Rozbieraj się.
-Andy Ci nie wystarcza? Ma małego?-Popatrzył na mnie drwiąco. Nie skomentowałam tego. 
-Rozbieraj się-Wstałam i zaczęłam rozpinać jego koszulę. Facet patrzył na mnie niedowierzająco i próbował dobierać się do mojej koszulki-Najpierw ty.
Wzruszył ramionami. pozwolił mi działać.
Gdy rozpięłam w końcu tą cholerną koszulę (gdzie on ją kupił) postanowiłam się odezwać.
-Sam sobie spodnie ściągnij-odparłam obojętnie-Nie mam zamiaru użerać się z nieznanym dla mnie mechanizmem twojego paska. Gdzie ty kupujesz takie ubrania, których nie da się ściągnąć?!
-Żeby żadna niechciana laska nie pozbyła się moich ciuchów, zanim zdążę się zorientować-Uśmiechnął się głupio.
-Tia-wzruszyłam ramionami i czekałam, aż Purdy skończy. Gdy to się w końcu zdarzyło, szybkim ruchem zabrałam koszulę i dolną część garderoby bruneta i pobiegłam przed siebie. Ten nie ogarniał co się dzieje i stał w miejscu. Po chwili jednak zaczął za mną biegnąć w samej bieliźnie, haha. Z trudem powstrzymywałam się od śmiechu podczas sprintu. Park był pusty, a ponieważ było już po 22, niebo miało ciemny odcień. Już myślałam, że mnie nie dogoni, gdy w najmniej oczekiwanym momencie potknęłam się o jakiś kamień. Nie mogłam się podnieść. Ashley był jeszcze daleko. Skorzystałam z okazji i wrzuciłam jego ubrania na najniższą gałąź drzewa, przy którym leżałam. Było ciemno, a ponieważ Ash'a ciuchy również były ciemne, były ledwo widoczne. Te dureń w końcu mnie dogonił i wkurzony stanął przede mną. Założył ręce na piersi.
-Co ty znowu wymyśliłaś?!
Nic nie odpowiedziałam, tylko parsknęłam śmiechem po raz kolejny. Lecz nie tak donośnie jak wcześniej. Bolała mnie kostka, wręcz cholernie.
-Jejku, co sobie zrobiłaś?-Pochylił się nade mną.
-Nic-Próbowałam wstać, bez skutku.
-Jak to nic?! Dziewczyno, mogłaś ją złamać!-Wskazał na moją nogę.
-Nic mi nie jest. Tylko... Pomóż mi wstać.
Purdy podał mi rękę, dzięki czemu znowu stałam na nogach. Znaczy, nie do końca... Chłopak pomagał mi iść. Po dobrej godzinie wolnego marszu, gdy byliśmy już przy bramie wyjściowej, przypomniał sobie o swoich ubraniach. Oboje się roześmialiśmy (po raz setny, ale to szczegół) i wróciliśmy do miejsca mojego wypadku. Pomógł mi usiąść na ławce, a potem się ubrał. Było już po północy...  
Zmęczeni pokonaliśmy kolejny raz tą samą drogę. Już zapamiętałam, gdzie jaki kamień leży, naprawdę. Zadzwoniliśmy po taksówkę całodobową, która w trymiga przyjechała pod sam park. Jeszcze wcześniej Ash miał do mnie pretensje, co ja zrobiłam, to przeze mnie itp. Ale atmosfera była luźna. Nawet go polubiłam. Nawet.
Najpierw taksówkarz podjechał pod mój dom. Pożegnałam się z chłopakiem, zapłaciłam kierowcy i jakoś doszłam do domu z pomocą Jinxx'a. Zapomniałam, że dziś nocował w domu.. O dziwo się nie czepiał. Dzień dobroci dla Juliet czy wygrał w totka? Odprowadził mnie do pokoju i padnięta postanowiłam się położyć. Byłam tak strasznie zmęczona, że zasnęłam od razu.

Jeremy Ferguson 
 *4 godziny wcześniej* 

-Jeremy, jak dobrze, że jesteś!-Z kuchni słychać było głos mamy.
-Co się stało?-Chciałem wiedzieć, dlaczego już kilka dni temu planowała mnie akurat dziś ściągnąć do domu. 
-Porozmawiajmy. Usiądź.-Zrobiłem, jak kobieta powiedziała i założyłem nogę na nogę.-Musimy znaleźć Juju faceta.
-Ale... Ona ma chłopaka-Dostanę po ryju od siostry, ale czego się nie robi dla rodziców-Mark'a. 
-Ale ja o tym wiem-powiedziała obojętnie, na co ja się lekko zdziwiłem-On mi nie pasuje. Rozwydrzony bachor. Jaki twoim zdaniem powinien być idealny wybranek dla Juliet?
-Moim zdaniem to ona powinna wybrać sercem. Nie możemy decydować, z kim ma się związać. 
-Jeremy, co ty taki teraz nagle mądry?-zaśmiała się-Odpowiedz na moje pytanie.
-Mamo....-spojrzałem na nią kątem oka-Eh. Powinien słuchać tego co ona, musi być brunetem, bo ona blondynów nie cierpi, starszy, by mi kurdupli do domu nie przyprowadzała. Tyle-Wyliczałem na palcach.
-I ma mieć świadectwo z czerwonym paskiem-powiedziała dumnie.
-Tak, to też..-Przyznałem jej racje-Ale mamo, niech ona sobie sama wybierze chłopaka...
-Nie ma mowy-Odparła i wyszła z kuchni. Siedziałem przez chwilkę z miną: "WTF?!", a później sięgnąłem po kubek, by napić się kawy.
  
 Juliet Ferguson 

Rano zbudziły mnie promyki słońca, które przedzierały się przez szybę. Ehh, nienawidzę tej pory roku! Próbowałam leżeć jeszcze przez chwilkę, lecz po prostu się nie dało. Wkurzona wstałam i rozpuściłam loki z kucyka. Kilka razy ziewnęłam i raczyłam się ruszyć do szafy. Po dość długim namyśle zdecydowałam się na spódniczkę w kwiaty, koszulkę Mettaliki i zwykłe, czarne trampki. Włosy spięłam w luźny kok i udałam się do łazienki zrobić makijaż. Zazwyczaj nie maluję się mocno i dlatego musnęłam rzęsy tuszem, i usta pomalowałam różową pomadką. 
Gdy wykonałam już wszystkie poranne czynności postanowiłam zjeść śniadanie. Zrobiłam sobie zwykłą kanapkę z dżemem truskawkowym i napiłam się soku jabłkowego. Przywitałam się z Jeremy'm oraz rodzicami. Zachowywali się dziś dziwnie, no ale, ok. Gdy tylko chciałam coś powiedzieć bratu, ten śmiał się ze mnie i cały czas patrzył na mamę. Czasem go nie rozumiem....
Skoro nie dało się normalnie porozmawiać z Jinxx'em, wzięłam torebkę i postanowiłam, że pieszo pójdę do Andy'ego i Jake'a. Jinxx niech się piepszy, ma samochód, do niczego nie jestem mu potrzebna. Wyszłam z domu i skierowałam się w stronę pobliskich bloków, gdzie mieszkał Ashley. Miałam po niego przyjść na próbę. Jego mieszkanie znajdowało się tam, gdzie Mark'a. Kurwa. Ale mam szczęście, że jeszcze go nie ma w USA. Szybko wjechałam windą na czwarte piętro i gdy odnalazłam mieszkanie numer sześć, zapukałam do drzwi. Od razu otworzył mi gotowy do wyjścia Ash. Następnie oznajmił, że możemy ruszać. Wtedy drzwi mieszkania obok się otworzyły....
~~~
Patrzcie! Rozdział.
Nie miałam wcześniej czasu, przepraszam.
Myślę, że wszyscy już się domyślili, kto otworzył te drzwi, jednak chciałam utrzymać sytuację w napięciu.
Cóż, nie wyszło....

4 komentarze:

  1. Link do ubrania Juliet>>>>>>>
    Czy ja jestem debilem, bo nie wiem kto otworzył te drzwi? Chyba tak.
    Krótki komentarz bo mi się nie chce pisać i się jeb

    OdpowiedzUsuń
  2. "Musi mieć świadectwo z czerwonym paskiem.." Rozjebało mnie xD
    Poświęciłam trochę czasu na przeczytanie wszystkich rozdziałów i jestem bardzo zadowolona :D Pomysł na opowiadanie świetny, jeszcze nie znalazłam drugiego takiego o choćby podobnej fabule. Czyta się przyjemnie, więc plusik. Czekam na nexta i zapraszam do mnie ;)
    http://lostinyoubvb.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Zaczęłam czytać twojego bloga i podoba mi się. Już się domyślam kto mógł otworzyć te drzwi. Czekam na next'a ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Będę czytać dopiero w łóżku bo teraz nie mam czasu ale będzie super pewnie! :)

    OdpowiedzUsuń