czwartek, 5 lutego 2015

Rozdział 2


Andy Biersack

Otworzyłem oczy i po przyzwyczajeniu się do światła dziennego od razu włączyłem telefon, by sprawdzić która godzina. Jest 12:00, a rodzice pewnie pomyśleli, że poszedłem do szkoły. Dobrze, że są w pracy, bo miałbym przejebane. Tak czy inaczej wstałem i przebrałem się z piżamy w ubranie codzienne. Zszedłem na dół, by zrobić sobie śniadanie. Jednak w lodówce nic nie było. Rozczarowany przepatrzyłem jeszcze szafki, lecz tam również pustki. Burczało mi w brzuchu, więc nie mogłem po prostu tak nic nie jeść, poza tym, jak nie zjem śniadania to mdleje. Tak już mam. Wyszedłem z domu i skierowałem się do pobliskiego sklepu. Po drodze mijałem wielu ludzi, w tym wyzywających mnie od "Emo", pedała itp. Omijałem ich. Nie mam zamiaru przejmować się zwykłymi nietolerancyjnymi dupkami i potem myśleć nad sensem mojego życia. Oj nie, już nie. Z tych przemyśleń wyrwał mnie głos jednego z sąsiadów witających się ze mną. Dzięki niemu nie wpadłem też w latarnię. Rada na przyszłość: Nie zamyślaj się na chodniku. W końcu widać było cel mojego spaceru. Otworzyłem drzwi do sklepu, wziąłem koszyk i podszedłem do alei z pieczywem. Postanowiłem, że kupię kilka bułek, jakiś ser, masło i ketchup, ponieważ tyle wystarczy mi, by przetrwać. Gdy już byłem prawie przy kasie, rozpoznałem znajomą twarz. To był Jake! Od razu podbiegłem do niego i się przywitałem.
-Cześć Jake!
-O, hej młody-odpowiedział
-Słyszałem, że wyjeżdżasz do Los Angeles...-zrobiło mi się smutno, ale cóż, to jego decyzja co robi ze swoim życiem-to prawda?
-Tak-uśmiechnął się-Spodobałem się pewnemu studiu nagraniowym i już za dwa dni mnie nie ma.
Wtedy wpadł mi do głowy pewien pomysł.
-A o której wylatujesz?-zapytałem starszego kolegę
-O 5:50, by być już koło południa w LA-kolejka do kasy się przesunęła, więc Jake podszedł trochę bliżej-A co Cię to tak ciekawi?
-Tylko tak się pytam. A teraz nie zajmuję Ci czasu, twoja kolej do zapłaty.
-Ok, to do zobaczenia, gdy znowu tu wrócę-uśmiechnął się i wyłożył swoje zakupy na ladę.
Potem od razu wsiadł w nadjeżdżający autobus. 
Zapłaciłem za swoje śniadanie i tą samą drogą wróciłem do domu. Nieźle, nie było mnie godzinę. Po drodze spotkałem Asha. No proszę, to chyba dzień "przywitaj się z Andy'm". Czemu akurat on?
-No proszę, proszę, kogo tu mamy-popatrzył się na mnie dziwnie-A czemu pana nie było w szkole? Szedłeś po nową żyletkę?
-Tak, by przejechać Ci po ryju-odpowiedziałem. Nie miałem zamiaru dłużej tam stać i zignorowałem jego kolejne riposty. 
Po 20 minutach byłem w mieszkaniu. Jak się okazało, wróciła również mama. Nie chciałem z nią rozmawiać. Od razu po cichu pobiegłem do mojego pokoju. Ciche biegnięcie, chyba tylko ja tak umiem.
Przeliczyłem pieniądze w portfelu, rozwaliłem skarbonkę oraz przeszukałem każdy kąt w mojej sypialni, od drzwi do ściany pod oknem. Udało mi się zebrać 1200 dolarów. Sam nie wiedziałem, że mam tyle kasy w jednym, małym pokoju. 
Wziąłem długopis i napisałem coś na kartce. Następnie zbędnie porozwalałem ubrania w szafie, ponieważ nie było nigdzie mojej torby i walizek. Więc zabrałem je rodzicom, nie dowiedzą się. Spakowałem najpotrzebniejsze rzeczy od odzieży do środków czystości, jakimś cudem udało mi się to wszystko upchać. Usiadłem na łóżku, by ochłonąć. Dla mnie pakowanie się to nie lada wyczynek. Dobra Biersack, jednak jesteś dziwny. Napiłem się wody i akurat w tym momencie mama zawołała mnie na obiad. Więc zeszedłem na dół po schodach. Po posiłku dokończę mój plan.

~~~
Przepraszam, że krótki, ale szczerze  mówiąc, nie chciało mi się xd Wczoraj miałam wenę i trochę jej na dziś zostało. Po raz już drugi dziękuję za (znowu) 5 komentarzy! Wiem, że wszystko tak na kupę, no ale już mam taki styl pisania ;p 

poniedziałek, 2 lutego 2015

Rozdział 1


Andy Biersack

Gdy tylko skończyłem to piekło, zwane popularnie szkołą, od razu ubrałem moją (oczywiście czarną) kurtkę i szybkim krokiem wyszedłem z budynku. Po chwili znajdowałem się na przystanku, skąd dojechałem spokojnie pod sam dom. Ku mojemu zdziwieniu obyło się bez obraźliwych komentarzy na mój widok. Szkoda, bo przygotowałem już nawet przemowę. Otworzyłem drzwi i wszedłem do mieszkania. Ściągnąłem z siebie kurtkę oraz buty. Przywitałem się w rodzicami, co skutkowało kolejną pogawędką. Lubię rozmawiać z tatą, on zawsze wie co powiedzieć w każdej sytuacji. Jednak czasem przesadzał. 
-Jak tam w szkole?-zapytał tata, popijając herbatę-Jakaś ocena?
Oczywiście nie chciałem sprawiać rodzicom problemu i nie przyznałem się do uwagi. Przecież to nie moja wina, że Purdy znowu zaczynał!
-Dobrze-usiadłem przy stole w kuchni-co na obiad?
W tej chwili poczułem zapach spalonych ziemniaków. Mama podbiegła szybko do kuchenki i zmniejszyła ogień. Mam po prostu świetne wyczucie czasu, bardzo. 
-Sama ryba wystarczy?-uśmiechnęła się 
-Czyli kolejny dzień bez normalnego jedzenia?-rozczarowałem się
-Synku, wiesz, że się staram-zdjęła fartuch-jednak nie jestem taką świetną kucharką. No już, ryba się sama nie zje!
Po jakże "sytym" obiedzie chciałem udać się do mojej sypialni, by odrobić lekcje i posłuchać muzyki. Jednak się nie udało. Tata zauważył dziurę w moich spodniach na kolanie. Pięknie. Znowu osądzą mnie o kłamstwo.
-Czekaj, Andrew-podszedł do mnie-co tym razem Ci zrobili?
-Nic się nie stało-uśmiechnąłem się ironicznie i jakoś udało mi się skończyć tą jakże krótką rozmowę ucieczką do pokoju.
Usiadłem na łóżku i włączyłem na fulla w słuchawkach jedną z piosenek zespołu Kiss. Ich muzyka zawsze pomaga mi się odłączyć od świata rzeczywistego i trochę pomarzyć o własnej karierze, o tym, że... kiedyś ludzie przestaną się ze mnie nabijać. 


Jake Pitts

-Jak tam młody?-zapytałem Biersacka.
Nie odpowiadał. Leżał jak.. zahipnotyzowany. Podszedłem do niego i wyciągnąłem słuchawki z jego uszu. Otrząsnął się jak po oblaniu zimną wodą. Wcale mu tego nigdy nie zrobiłem, wcale...
-Jak tam młody?-powtórzyłem pytanie
-A no tak.. sorry-podrapał się za głową- zapomniałem o dzisiejszej lekcji.
-Ty zawsze zapominasz-usiadłem przy jego biurku-No już, bierz gitarę i zaczynamy!
Andy zrobił tak jak kazałem. Po chwili zaczęliśmy ćwiczyć.

Po godzinie odłożyliśmy instrumenty. Pożegnałem się z chłopcem i zszedłem na dół. Jednak zatrzymał mnie ojciec Andy'ego.
-Czy mój syn Ci coś mówił?-zapytał
-Serio, nie wiedziałem, że to twój syn.
-Ja na poważnie...-rozczarowany popatrzył na mnie
-Nie, nic nie mówił. Ale wy wiecie, że musicie znaleźć nowego nauczyciela?
-No tak, wiemy. Wyjeżdżasz do Los Angeles-Pan Biersack wypuścił powietrze z ust-Nie znasz nikogo, kto mógłby Cię zastąpić?
-Moi znajomi to wirtuozi muzyki klasycznej-zaśmiałem się-Przykro mi, musicie szukać dalej.
Po tych słowach skierowałem się ku drzwiom. Pożegnałem się z rodziną i wyszedłem z mieszkania. Szkoda mi ich było, ale czas rozpocząć nowe życie i kto wie, może wielką karierę. 
 
Andy Biersack

A więc.. Jake wyjeżdża! Czemu mi o tym nie powiedział? Myślałem, że chociaż on mnie nigdy nie zostawi. Kochałem go jak starszego brata, którego nigdy nie miałem. A teraz zostawia mnie od tak i jeszcze będzie dzielić nas tyle kilometrów!
Czasem żałuję, że moje ściany w domu są takie świetne i słychać każdy szmer z dołu. Teraz pewnie rodzice załatwią mi jakiegoś drętwego faceta, który będzie krzyczał i krytykował mój styl. Tylko tego mi brakuje!
Postanowiłem zejść do rodziców. Ojciec siedział w salonie i rozmawiał z kolegą z pracy. Mama w kuchni słuchała radia i piła kawę. Podszedłem do niej i zacząłem rozmowę.
-Czemu nie powiedzieliście mi, że Jake wyjeżdża?!-zdenerwowany aż krzyknąłem
-Nie chcieliśmy, byś był smutny-odpowiedziała
-Ale...-wstrzymałem się
-Ale?-zapytał tata, który zakończył rozmowę ze znajomym
-Kto teraz będzie mnie uczył? Sam sobie nie poradzę. Dobrze wiecie, że nie jestem samoukiem.
-Znajdziemy Ci nowego nauczyciela, spokojnie. Z resztą i tak słyszałeś naszą rozmowę.
 Nie wiedziałem co więcej powiedzieć, więc udałem się do pokoju. To jeden z najgorszych dni w moim życiu. Już wolałem te, w których Ash mnie upokarzał przed całą szkołą. A no tak.. robi to prawie codziennie. Już jestem na to odporny. 
Usiadłem przy biurku i zacząłem dokańczać piosenkę. Tak, Andy pisze piosenki. Jakoś nigdy nie miałem czasu jej dokończyć. 
-"Knives and pens"-pomyślałem i zapisałem tytuł mojego nowego dzieła.

~~~

A więc na początek dziękuję za te 5 komentarzy pod prologiem, nie spodziewałam się aż tylu.
Wiem, nudne, ale potem akcja się rozwinie.
~Elise